Po ośmiu latach gry w PlusLidze, w sezonie 2012/2013 do pierwszoligowej drużyny Kęczanina Kęty dołączył Marcin Mierzejewski. Libero kęckiego klubu w rozmowie ze Sportowymi Kętami opowiada m.in. o swoich pierwszych wrażeniach w nowym zespole.
Sportowe Kęty: Mieliśmy małe, jednodniowe zamieszanie z twoim przejściem do Kęczanina. Podobno rozważałeś nawet zakończenie kariery sportowej. Rozumiem, że wszystko dobrze się skończyło i od nowego sezonu będziesz reprezentował klub z Kęt?
Marcin Mierzejewski: – Faktycznie było małe zamieszanie. Spowodowane to było sprawami osobistymi, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło i jestem tutaj. Przez chwilę myślałem o zakończeniu przygody z siatkówką, jednak stwierdziłem, że dopóki zdrowie pozwoli, będę robił to, co naprawdę lubię robić.
Nowe miasto i całkiem nowa drużyna. Co Marcin Mierzejewski wie o Kętach i o swoim nowym klubie?
– Wiem, że będę tu grał z młodymi chłopakami głodnymi sukcesu, którzy mają świadomość tego, że czeka nas bardzo dużo pracy.
Skąd pomysł, żeby siatkarz, który przez ostatnie 8 sezonów grał w PlusLidze, zamienił drużynę 5-krotnego Mistrza Polski na beniaminka I ligi? Proza życia, a może po prostu ładniej jest na południu kraju?
– Na południu bez wątpienia jest ładnie… Jak każdy sportowiec chcę grać w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale moje losy potoczyły się tak, a nie inaczej. Najważniejsze jednak, że nie żałuję swojej decyzji.
Dwa sezony temu wróciłeś z Kędzierzyna do macierzystego klubu, do AZS-u Olsztyn, a teraz znów wracasz na południe kraju, do Kęt. Co na kolejną przeprowadzkę na drugi koniec Polski twoja rodzina?
– Moja żona jest bardzo wyrozumiałą osobą i wie jak wygląda życie sportowca, bo sama się tym zajmowała. Przeprowadzki nie są łatwe, ale liczę na to, że moja rodzina dołączy do mnie jak najszybciej.
Żona i córki towarzyszą ci podczas meczów czy raczej śledzą wyniki w mediach?
– To jest tzw. „aktywny doping” i bez wątpienia będzie można usłyszeć moją rodzinę na trybunach podczas naszych meczów.
W nowym klubie przyjdzie ci zagrać w jednej drużynie z zawodnikami, z którymi nie miałeś okazji jeszcze się spotkać. Część z nich to całkowici debiutanci nawet na szczeblu I-ligi. Masz jakieś zdanie na ten temat?
– Jak wcześniej powiedziałem, to są młodzi chłopcy, którzy będą chcieli pokazać, że potrafią grać w siatkówkę. Ambicja i wola walki to „to”, co powinno cechować Kęczanina.
Podobne pytanie nasuwa się co do trenerów Marka Błasiaka i Macieja Gruszki, którzy – mimo że z roku na rok pokazują, iż nie boją się wyzwań – również po raz pierwszy siądą na ławce na tym szczeblu. Z pewnością ich warsztat będzie się nieco różnił od Tomaso Totolo, Krzysztofa Stelmacha czy Mariusza Sordyla. Nie boisz się takich zmian?
– Zmian na pewno się nie boję, każdy trener jest inny. Ale z tego, co zdążyłem zauważyć, nasi trenerzy uzupełniają się doskonale. Może to właśnie jest tajemnicą dotychczasowych sukcesów Kęczanina. Jeśli chodzi o warsztat treningowy, to jest on podobny do trenerów z moich poprzednich klubów. Wszędzie na świecie trenuje się tak samo. Nie ma cudownych ćwiczeń, liczy się tylko chęć odpowiedniego wykonania ćwiczeń przez zawodników.
Mieszanka młodości z doświadczeniem twoim i nowego rozgrywającego Kęczanina – Macieja Fijałka, to dobrze czy źle dla Kęczanina? Jak oceniasz szanse klubu w I lidze?
– Mam nadzieję, że uda nam się osiągnąć cel sportowy postawiony przez trenerów, sponsorów i kibiców. Jako zawodnicy będziemy dążyć do tego, aby po każdym meczu kibice wychodzili z niego z przeświadczeniem, że zawodnicy dali z siebie wszystko i walczyli do upadłego, niezależnie od wyniku spotkania.
Masz jakieś zainteresowania poza siatkówką? Co masz zamiar robić poza treningami i meczami?
– Mam nadzieję, że między treningami będę mógł zajmować się moimi córeczkami, które potrafią wypełnić czas do maksimum, a jednocześnie są moim najważniejszym hobby. Prócz tego interesuję się tenisem i wędkarstwem.
Jak pierwsze wrażenia, w tym z pobytu na obozie w Mrzeżynie?
– Wrażenie jak najbardziej pozytywne, generalnie ciężko znaleźć jakieś minusy. Trenowaliśmy dużo i bardzo ciężko, co na pewno zaprocentuje w sezonie, a do tego ta atmosfera… 100 osób na obozie sportowym to coś niesamowitego, aż miło się patrzyło na dzieci i młodzież trenującą z takim zapałem. Jestem przekonany, że jeśli Klub będzie podążał tą drogą, to wyrośnie tu wielu bardzo dobrych zawodników i zawodniczek, którzy – miejmy nadzieję – w przyszłości będą stanowić o sile reprezentacji.
Czego życzy sobie Marcin Mierzejewski przed sezonem 2012/2013?
– Przede wszystkim zdrowia, bo to jest potrzebne każdemu sportowcowi, a także sukcesów w Kęczaninie.
rozmawiał Arkadiusz Raj
źródło: sportowe-kety.pl