Jeszcze przez długi czas echa igrzysk olimpijskich będą odbijać się w polskim środowisku siatkarskim. Polacy zakończyli je w ćwierćfinale - co, mając na uwadze wcześniejsze oczekiwania, jest porażką. - To nauczka na przyszłość - uważa trener Grzegorz Wagner.
Na łamach Sportu syn legendarnego trenera Huberta Jerzego Wagnera, który polską drużynę wiele lat temu doprowadził do olimpijskiego złota, tłumaczy dlaczego igrzyska w Londynie tak ułożyły się dla biało-czerwonych. – W Lidze Światowej błyszczeliśmy, a w pierwszym spotkaniu igrzysk pokonaliśmy Włochów. Jednak w końcowym rozrachunku to oni cieszyli się z brązu. To nauczka na przyszłość, że dwóch szczytów formy w tak krótkim czasie nie da się zbudować – uważa Grzegorz Wagner.
Większość czołowych ekip już od początku tegorocznych rozgrywek Ligi Światowej deklarowało przygotowania do igrzysk, a popularna „Światówka” miała być tylko ich częścią. – Taka jest bolesna prawda. Liga Światowa, impreza ze wszech miar komercyjna, u nas cieszy się ogromną popularnością. Rosjanie i Włosi w tym roku niemal całkowicie z niej zrezygnowali. Brazylijczycy potraktowali z przymrużeniem oka – zauważa Wagner.
Nie tylko siatkarzom nie powiodło się w Londynie. Ostatecznie polska ekipa zdobyła zaledwie 10 medali, co należy uznać za wynik niesatysfakcjonujący. Grzegorz Wagner próbuje znaleźć sposób, by sytuację tę zmienić w przyszłości. – Trzeba przeprosić się z nauką i nie odwracać się od niej. Powróćmy do źródeł akademii wychowania fizycznego, przy których powinny działać silne kluby siatkarskie, zaś sportowcy są cały czas monitorowani przez fachowców. Im szybciej do tego powrócimy, tym efekty będą lepsze – mówi.
źródło: inf. własna, Sport