Azzurri mają ambitny plan odzyskać swój dawny blask i ponownie zdominować światową siatkówkę, podobnie jak miało to miejsce w latach 1989-2004. - To dla nas, jako młodej drużyny, dobry początek. Chcemy wdrapać się na szczyt - mówi Ivan Zaytsev.
Po srebrze na igrzyskach w Atenach i czwartym miejscu w Pekinie przyszedł czas na brązowy medal w Londynie. Teraz celem Włochów jest ponowna dominacja w siatkarskim świecie, a dawny blask Italii ma przywrócić Mauro Berruto, który w 2011 roku objął schedę po Andrei Anastasim. Były trener reprezentacji Finlandii i Lube Banca Marche Macerata na początku swej przygody ze Squadra Azzurra wprowadził w jej szeregi kilku młodych zawodników, którzy odegrali główną rolę w meczu o brązowy medal z Bułgarami. Jednym z nich był dwudziestoczteroletni Ivan Zaytsev. – Stworzyliśmy nowy zespół. Po mistrzostwach świata we Włoszech w drużynie pojawiło się wiele nowego: trener, zawodnicy, reszta kadry szkoleniowej. Od tego czasu minęły już dwa lata pełne ciężkiej pracy, a trzecie miejsce na podium igrzysk olimpijskich jest za nie nagrodą – mówił młody przyjmujący, dodając, iż wywalczenie tego medalu to dla niego niesamowite uczucie, zwłaszcza iż to jego pierwszy olimpijski „krążek".
Włosi wciąż mają w pamięci lata świetności swojej męskiej drużyny narodowej, która wiodła prym na siatkarskich parkietach w latach 1989-2004, zdobywając między innymi trzy mistrzostwa świata, sześć mistrzostw Europy, dwa srebrne i jeden brązowy medal olimpijski. Teraz brąz w Londynie ma być zapowiedzią złota w Rio de Janeiro. – To dobry początek dla nas, jako dla młodej reprezentacji, ponieważ chcemy wdrapać się na szczyt. Rozwinęliśmy się, dojrzeliśmy i możemy być w pełni zadowoleni ze swojego występu na tegorocznych igrzyskach – tłumaczył Zaytsev. Podobnego zdania był Simone Parodi. – Jestem usatysfakcjonowany tym, co osiągnęliśmy. Zagraliśmy wielki turniej, a z Brazylią przegraliśmy, gdyż ta z meczu na mecz była coraz silniejsza. Cieszę się, że dostałem szansę w meczu z Brazylijczykami. Może nie był to mój najlepszy występ, ale tak czy inaczej zdołałem pomóc drużynie.
Radości nie krył także Andrea Giovi, wspominając, że szesnaście lat temu, podczas igrzysk w Atlancie, siedział przed telewizorem i nie chowając emocji, trzymał kciuki za reprezentację swojego kraju, a teraz on sam w niej grał i wraz z nią wywalczył olimpijski medal, spełniając swoje marzenia. Michał Łasko natomiast stwierdził, że stając na trzecim stopniu podium, zamknęli usta wszelkim krytykom. – Po wielkiej fali krytyki dla nas ten brąz ma jeszcze większą wartość. Jesteśmy szczęśliwi z tego rezultatu i choć nikt na nas nie stawiał, udowodniliśmy swoją wartość. To wszystko dla mnie jest niczym piękny sen.
źródło: FIVB, inf. własna, volleyball.it