W końcówce pierwszego seta meczu z Niemcami po nieudanym ataku Zbigniewa Bartmana trener Andrea Anastasi nie zapanował nad nerwami. - Nie chcę oglądać prób bohaterskich zbić, tylko zespół, który robi wszystko, by wygrać - komentował po meczu Anastasi.
Polacy pokonali Niemców 3:1 w drugim dniu 10. Memoriału Huberta Wagnera, ale pierwszy set był bardzo zacięty – biało-czerwoni wygrali go 36:34. Wcześniej oba zespoły grały punkt za punkt. Przy stanie 26:26 poniosło Zbigniewa Bartmana, który w chaotycznej akcji zbyt optymistycznie atakował z drugiej linii, zamiast po prostu przebić piłkę na drugą stronę. Anastasi wpadł w furię – rzucił flamastrem o parkiet, głośno krzyczał, machając rękoma. Potem przez kilkadziesiąt sekund dochodził do siebie na ławce.
Czy tak zdenerwowało go zagranie Bartmana? – Tak, bo chłopaki wiedzą, czego od nich oczekuję – powiedział po meczu Włoch. – Nie chcę widzieć takich błędów, kiedy sytuacja nie wymaga, by je popełniać. Nie chcę oglądać prób bohaterskich zbić, tylko zespół, który robi wszystko, by wygrać. Nie zależy mi na pojedynczych zagraniach, które są efektowne, ale nic nie dają. Chodzi o to, by wygrywać mecze, drużyna nie potrzebuje herosów – dodał Anastasi.
– Emocje na ławce są bardzo ważne, czasem trzeba zespół obudzić. Szczególnie w takich momentach, jak w pierwszym secie meczu z Niemcami, kiedy zawodnicy przysypiali – dodał Włoch.
Więcej w serwisie sport.pl
źródło: sport.pl