Aleksandra Jagieło wraca po urlopie macierzyńskim na siatkarskie boiska. Polska siatkarka już nie może doczekać się nowego sezonu. - Wracam z bardzo dobrym nastawieniem, chęcią do pracy i grania - przyznaje w rozmowie ze Strefą Siatkówki.
Rok minął jak jeden dzień… Jaki był ten rok bez siatkówki dla pani?
– Wyjątkowy (bo w oczekiwaniu na córeczkę) i bardzo spokojny. Po tylu latach grania w końcu mogłam poobserwować wszystko z boku, bez stresu i nerwów.
Zdążyła już pani zatęsknić za morderczą pracą na treningach, meczami, czy może wręcz odwrotnie?
– Do grudnia w ogóle nie ciągnęło mnie do siatkówki. Po nowym roku miałam jednak ochotę już coś „porobić”. Dziś z kolei nie mogę się doczekać nowego sezonu.
Kibice już jakiś czas temu po cichu liczyli na pani powrót na siatkarskie parkiety. Z jakim nastawieniem wraca pani do Muszyny?
– Wracam z bardzo dobrym nastawieniem, chęcią do pracy i grania.
Niektórzy śmieją się, że po roku przerwy w siatkówce trudno nawet dobrze odbijać piłkę. Jak zatem pani ocenia dziś swoją dyspozycję siatkarską?
– To wszystko okaże się, jak zaczniemy przygotowania do sezonu. Na pewno na początku nie będzie łatwo, ale podobno z grą w siatkówkę jest jak z jazdą na rowerze. Jak już się raz nauczysz, to nigdy nie zapominasz. A patrząc na moje koleżanki, które wracały po urlopie macierzyńskim, np. Gosia Glinka czy Kasia Gajgał-Anioł, jestem optymistką.
Zapewne śledziła pani rozgrywki ligowe w poprzednim sezonie. Jak ocenia pani poprzedni sezon w wykonaniu Muszynianki?
– Tak, śledziłam mecze Muszynianki. Uważam, że wynik był dobry (wiele drużyn chciałoby zdobyć srebrny medal), ale wiem, że oczekiwania były większe.
Dzięki dzikiej karcie ponownie wystąpicie w Lidze Mistrzyń. Grupa, w której znalazła się Muszynianka, wydaje się do przejścia…
– Zespoły są bardzo wyrównane. Naszym początkowym celem na pewno będzie wyjście z grupy i wierzę, że tak się stanie.
Zmiany personalne nie ominęły również mineralnych. Jak pani oceni politykę transferową klubu z Muszyny?
– Nie mnie oceniać politykę klubu. Muszyna co kilka lat robi znaczące zmiany i do tej pory przynosiło to efekty. Jak będzie w tym roku? Wszystko okaże się na koniec sezonu.
Jak sama pani powiedziała, temat powrotu do kadry narodowej jest już zamknięty. Chciałbym jednak zapytać, co może pani powiedzieć o nowej, zmienionej drużynie narodowej?
– Na tyle, na ile mogłam, oglądałam mecze reprezentacji. Mecze, które dziewczyny zagrały w Turcji, pokazały, że jest to nowy, fajny zespół, który może powalczyć z najlepszymi. Trzymam kciuki i życzę dziewczynom i trenerom jak największych sukcesów.
Jako że gra pani na pozycji przyjmującej, muszę zapytać o kwestię przyjęcia zagrywki, które było niejako piętą achillesową reprezentacji. Skąd bierze się aż tyle problemów w tym elemencie siatkarskim?
– To ciężkie pytanie… Pozycja przyjmującej jest bardzo trudna i wymaga wielu powtórzeń i pracy. Poza tym odkąd zmieniły się piłki, przyjmowanie zagrywki stało się jeszcze trudniejsze, ponieważ piłka jest lżejsza, szybuje i często spada bardzo szybko, niespodziewanie.
Na koniec chciałbym zapytać, czego na obecnym etapie brakuje żeńskiej kadrze narodowej, aby móc, podobnie jak kadra męska, wygrywać z takimi zespołami jak np. Brazylia czy USA?
– Wyrównanego składu, jaki mają mężczyźni, większej ilości zawodniczek na najwyższym międzynarodowym poziomie i oczywiście młodego „narybku”.
źródło: inf. własna