- Spotkanie z Włochami będzie smaczkiem, pokaże, gdzie naprawdę jesteśmy. Argentyna to przecież rewelacja rozgrywek, więc łatwo z nimi nie pójdzie, a z Bułgarią, przypomnę, zawsze gramy o wszystko - mówi Sebastian Świderski o grupie E w Final Eight.
Jak pan ocenia szanse w turnieju finałowym?
Sebastian Świderski: – Póki sędzia nie kończy meczu, trzeba grać o każdą piłkę. Nie można tego turnieju przegrać w szatni, tylko starać się wyrywać punkty w każdej akcji.
W grupie Polakom to chyba nie grozi…
– A z kim jesteśmy w grupie?
Z Włochami, Argentyną i Bułgarią.
– Ciekawa grupa. Spotkanie z Włochami będzie smaczkiem, pokaże, gdzie naprawdę jesteśmy. Argentyna to przecież rewelacja rozgrywek, więc łatwo z nimi nie pójdzie, a z Bułgarią, przypomnę, zawsze gramy o wszystko. Chciałbym, żeby chłopaki stanęli na podium. Do tej pory nam się to nie udało, ale teraz mamy możliwości. Gramy u siebie, liczę na walkę, że nie będzie odpuszczonych meczów już w szatni.
Co jest największym atutem drużyny Anastasiego?
– Nikt nie patrzy na problemy, jakie są przy drużynie, na zamieszanie i zawieruchy, jakie miały miejsce przy podpisywaniu kontraktów. Ciężko trenujemy, nie psioczymy, nie marudzimy. To jest nasza siła. Młodzi patrzą, chcą się rozwijać i grać.
Protest, jaki ogłosiliście w związku z kontraktami, scementował drużynę?
– Tak, nie było między nami rozdźwięku, że jeden podpisuje, a drugi nie. Każdy miał możliwość wypowiedzenia się i zabrania stanowiska. Stanęliśmy wszyscy, przedstawiliśmy swoje zdanie jako grupa, a nie np. rada drużyny. To świadczy, jak bardzo jesteśmy skonsolidowani.
Zatarł się gdzieś podział między młodymi a starymi. Tych drugich już coraz mniej…
– Tak, zostaliśmy w mniejszości. Trzeba zmazać plamę za zeszły sezon, co otwiera szansę przed młodzieżą. My jej pomagamy.
Jak ocenia pan Anastasiego?
– Jest wytrwały w swojej pracy, zderzył się z trochę inną rzeczywistością, niż sobie wyobrażał. Dopiero teraz wie, na kogo może liczyć, bo chyba liczył na innych graczy, i jakie są relacje w polskiej siatkówce. Nie zraził się mimo to, wymaga wiele, czasem nawet więcej, niż można po niektórych oczekiwać. Ale tylko tędy droga do podnoszenia swoich parametrów.
W meczu z Brazylią Anastasi obraził się na siatkarzy i podczas przerw w ogóle z nimi nie rozmawiał.
– Każdy ma swoje metody. Anastasi dał się poznać jako człowiek spokojny. Ale z Brazylią nic nie wychodziło, może chciał jakoś wpłynąć na chłopaków. Pracujemy wspólnie dwa miesiące, w drużynie już wytworzyły się jakieś zależności, więc trener już wie, jak na kogo wpłynąć. Moim zdaniem Anastasi chciał dobrze.
Zostaje pan w kadrze?
– Tydzień temu zaczął mi się zbierać płyn w kolanie. Podano mi czynniki wzrostu, miałem kilka dni przerwy, po których zaczynam od poniedziałku indywidualne przygotowania.
Wciąż liczy pan na wyjazd na mistrzostwa Europy i Puchar Świata?
– Pewnie, że tak. Czekam na powołanie, jeśli go nie będzie, cóż, życie będzie toczyć się dalej.
Rozmawiał Przemysław Iwańczyk – więcej w serwisie sport.pl
źródło: sport.pl