Choć PlusLiga uchodzi za jedną z najsilniejszych w Europie, wciąż nie może się równać z rosyjską Superligą czy włoską Serie A. To wciąż atrakcyjniejsze kierunki dla gwiazd. Dlatego też ciężko spodziewać się zawodnika z absolutnego światowego topu.
W Rosji kluby takie jak Dynamo Moskwa czy Zenit Kazań są w stanie zapłacić graczom dużo więcej niż PGE Skra Bełchatów czy Asseco Resovia Rzeszów. Z kolei Włosi płacą tylko trochę więcej, ale za to oferują lepsze warunki życia – w Italii cały rok jest ciepło, a drogi nie są dziurawe.
Zdaniem jednego z najprężniejszych polskich menadżerów Andrzeja Grzyba aby ściągnąć gracza z Włoch do Polski, trzeba dodać do jego kontraktu około 20 procent. – Nie spodziewam się super spektakularnego transferu w żadnej polskiej drużynie – mówi w rozmowie z dziennikiem „Polska The Times” inny znany menadżer, Jakub Malke. – We Włoszech wciąż są większe pieniądze. Czołowe kluby, takie jak Trentino, Coneo czy Modena, czy od nowego sezonu wracająca do finansowej czołówki Piacenza, składają budżety na poziomie 4-5 mln euro.
– No, chyba że uda mi się jeszcze w tym sezonie ściągnąć do Polski jakiegoś Kubańczyka. Ale to na razie tajemnica – dodaje Grzyb, który ma już ponoć podpisanych kilka kontraktów z wielkimi kubańskimi siatkarzami (w ubiegłym roku reprezentacja tego kraju zdobyła wicemistrzostwo świata – przyp. WP), ale dopóki nie wyjadą z wyspy, nie chce zdradzać ich nazwisk. – Jeślibym je dziś podał, oni zamiast do Polski, mogą trafić za kratki – wyjaśnia Grzyb.
źródło: Dziennik Polska, wp.pl