- Mój tato to najlepszy trener jakiego znam. Bernardo Rezende jest świetny, ale na mojej liście jest dopiero drugi - uważa syn trenera reprezentacji Polski Ivan Castellani, który być może w niedalekiej przyszłości zagra w naszej lidze.
Daniel Castellani był świetnym siatkarzem, kapitanem reprezentacji Argentyny, a teraz jest czołowym trenerem. Syn idzie jego śladem. Ciężko się idzie?
Ivan Castellani (siatkarz młodzieżowej reprezentacji Argentyny): – Nie czuję ciężaru z tego powodu. Jestem dumny z osiągnięć mojego taty. Czasem zdarza się, że nowo poznani ludzie pytają mnie o relacje z „tym Castellanim". Ale traktuję to zupełnie naturalnie.
Czego nauczył się pan od ojca?
– Prawie wszystkiego. To najlepszy trener, jakiego znam.
Najlepszy na świecie?
– Dla mnie tak! I jednocześnie jest moim idolem. Trener Brazylijczyków Bernardo Rezende jest świetny, ale w moim rankingu dopiero na drugim miejscu. Zaraz po tacie.
Czcij ojca swego… Został pan siatkarzem, bo ojciec tego chciał?
– Nie! Nigdy nie wywierał na mnie presji. Uprawiałem wiele innych sportów. Grałem w rugby, tenisa, piłkę nożną. Zajmowałem się nawet sztuczkami magicznymi. I dopiero w wieku 14 lat zacząłem poważnie myśleć o siatkówce.
A nie jest tak, że każdy 14-letni argentyński chłopiec marzy o grze w piłkę nożną?
– To prawda, ale mnie było bliżej do siatkówki. Tata był trenerem klubu Origenes Bolivar. Mecze ligowe rozgrywano podczas wakacji, więc oglądałem dużo spotkań. Zaczęło mi się to podobać. A w piłkę grałem z kolegami już tylko w weekendy. I to nie wszystkie, bo często chodziłem na mecze Boca Juniors. Podobnie jak tata, jestem ich wielkim fanem.
Kiedy ostatnio grał pan z tatą w siatkówkę?
– W ubiegłym roku na wakacjach w Meksyku. To zabawna historia. Akurat na plaży dwie osoby ustawiały siatkę. Zaproponowały nam grę, byliśmy przekonani, że z łatwością je pokonamy. Ale okazało się, że siatkówka plażowa nie ma wiele wspólnego z grą w hali. Przegraliśmy 5:15…
W Argentynie pański ojciec też jest tak popularny?
– U nas siatkówka nie jest tak lubiana. Na pierwszym miejscu jest oczywiście futbol, później tenis, koszykówka… Jednak wiele osób pamięta jeszcze mistrzostwa świata z 1982 r. w Argentynie, a tata był wtedy kapitanem reprezentacji.
Skoro tak się panu u nas podoba, to czemu nie przeprowadzi się pan do Polski?
– Ponieważ… mam dopiero 19 lat. Poza tym na mojej pozycji, atakującego, generalnie szuka się zawodnika doświadczonego, bardzo silnego. To najważniejszy gracz drużyny. Liga argentyńska jest o wiele słabsza, tam mam większe szanse na regularną grę. Ale gdy będę starszy, zacznę szukać jakiegoś klubu w Europie, może właśnie w Polsce…
Jeśli na mistrzostwach świata Argentyna spotka się z Polską, komu będzie pan kibicował?
– Polsce, ale nikt w Argentynie nie może się o tym dowiedzieć!
*Rozmawiali Barbara Bardadyn i Kamil Składowski (Przegląd Sportowy)
*Cały wywiad z Ivanem Castellanim w Przeglądzie Sportowym
źródło: sports.pl