Wybrzeże TPS Rumia w nadchodzącym sezonie będzie beniaminkiem PlusLigi Kobiet. Trzeba przyznać, że awans jest niespodziewany, gdyż podopieczne Jerzego Skrobeckiego pokonały faworytki, a mianowicie siatkarki Trefla Sopot.
– Mam nadzieję, że skoro dobry los pozwolił nam awansować, to pozwoli też, żebyśmy byli w stanie grać w PlusLidze – mówi szkoleniowiec TPS-u, Jerzy Skrobecki.
W ubiegłym roku drużyna z Rumii uległa w półfinale I ligi Organice Łódź, która w tym sezonie zajęła czwarte miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej. W tym roku w finale siatkarki TPS-u spotkały się z Treflem Sopot, który marzy o podboju Polski. Rumianki miały nie mieć większych szans, a tymczasem to one zagrają w PlusLidze, a nie zawodniczki z Trójmiasta. Chociaż nie brakowało problemów kadrowych. Trener Skrobecki pod koniec sezonu miał do dyspozycji „gołą" szóstkę. Nawet libero uległa kontuzji.
W drużynie z Rumii nie było sławnych nazwisk, jedynie poza Małgorzatą Skorupą, siostra reprezentacyjnej rozgrywającej i Kingą Kasprzak. Ponadto TPS znacznie odbiegał od Trefla pod względem finansowym. – Trener w nas wierzył. Nie było w zespole liderek, każda się nią stawała, gdy dobrze grała. No i miałyśmy fantastycznych kibiców – mówi Kasprzak.
– W siatkówce potrzebna jest cierpliwość. Pokazałem, że jeżeli uwierzy się w to, że trener potrafi stworzyć grupę, przekonać do niej sponsorów i zarząd, to można osiągnąć sukces. Takie już moje szczęście, że nawet, gdy w przeszłości zdobywałem mistrzostwo, czy wicemistrzostwo Polski, to wynik sportowy zawsze przewyższał możliwości finansowo-organizacyjne klubu – przypomina Skrobecki.
Szkoleniowiec próbuje zatrzymać zawodniczki, które wywalczyły awans. Z tym może być ciężko, gdyż Kasprzak jest przymierzana do Muszynianki.
źródło: inf. własna, Przegląd Sportowy, sport.onet.pl