Joanna Walczak to przyjmująca, która zasiliła w tym sezonie szeregi siatkarek Politechniki Radomskiej. Po spotkaniu z Salosem Legionowo, w którym była jedną z najlepszych zawodniczek, zdecydowała się na krótką rozmowę z portalem SportRadom.pl.
Tydzień temu grałyście z liderem rozgrywek, Szóstką Biłgoraj. Teraz przyszło wam się zmierzyć z zespołem znacznie niżej notowanym. Trudno się przestawić?
– Z pewnością tak. Oba zespoły prezentują zupełnie odmienny poziom. Do poprzedniego spotkania podeszłyśmy zupełnie inaczej, Szóstka przyjechała w roli faworyta. Teraz my wystąpiłyśmy w tej roli, Salos zapewne chciał powalczyć, przyczynić się do niespodzianki. Ale to my wygrałyśmy ten pojedynek.
Czy po zwycięstwie nad Szóstką świętowałyście w jakiś specjalny sposób?
– Nie. Był szampan, jak po każdym zwycięskim meczu. Choć na pewno ta wygrana cieszyła bardziej od innych.
Co możesz powiedzieć o pojedynku z Salosem?
– Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Uważam, że to nie był dobry mecz w naszym wykonaniu. Nie zagrałyśmy nawet na 80 procent swoich możliwości. Ale najważniejsze, że udało się zdobyć trzy punkty.
Skąd ten przestój w ostatniej odsłonie? Nie bałyście się, że może nastąpić "syndrom trzeciego seta"?
– Tutaj pozwolę sobie nie zgodzić się z trenerem. Moim zdaniem nie odpuściłyśmy, cały czas byłyśmy skoncentrowane. Przestój wynikał z tego, że właśnie za bardzo chciałyśmy… Ale na szczęście zakończyłyśmy to w trzech partiach.
Jak oceniasz szanse na utrzymanie trzeciej lokaty w tabeli?
– Uważam, że są spore. Wcześniej zakładaliśmy, że drużyny będą bardziej zbliżone poziomem. Teraz mogę powiedzieć, że różnice są znaczne. Dlatego będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, aby pozostać na tej pozycji do końca.
Rozmawiała Agata Kołacz, SportRadom.pl
źródło: SportRadom.pl