W tym sezonie najważniejszą imprezą w siatkówce plażowej będą mistrzostwa świata w norweskim Stavanger. Najlepiej będą chcieli wypaść w nich gospodarze. – Wszyscy pracujemy nad tym turniejem – mówi legenda norweskiej plażówki, Bjoern Maaseide.
Jak idą obecnie przygotowania do mistrzostw świata?
Bjoern Maaseide: Wszystko idzie bardzo dobrze. Oczywiście, jak wszędzie i u nas odbił się kryzys finansowy. Cały turniej ma swoją wysoką markę i jest wielkim wyzwaniem. Na tę chwilę mamy około 75% sponsorów, którzy zapewniają sześć milionów dolarów z ośmiu – całej puli turnieju. Jest osiem osób w marketingu, które obecnie pracują cały czas nad turniejem.
W Stavanger odbyły się pełne sukcesów m.in. turnieje Grand Slam. Co zmieni się w tym roku?
Z pewnością rozmiar imprezy. Zmieniamy obiekt z takiego, który mógł pomieścić cztery tysiące kibiców, na obiekt, w którym zasiądzie osiem tysięcy widzów. Boczne boiska pomieszczą o 500 widzów więcej.
Brałeś udział w mistrzostwach świata w Gstaad w 2007, w Los Angeles w 1997, w Klagenfurcie w 2001 i w Rio w 2003. Co wyniosłeś z tych wszystkich turniejów?
To, że przed nami wielkie wyzwanie ze sprzedażą biletów. Mamy przeznaczone do sprzedania 160 tysięcy wejściówek. W Gstaad mieliśmy jedną sesję ranną, więc wtedy było więcej ludzi niż wieczorem. Nie można wysiedzieć dziesięciu godzin na stadionie. Teraz będą dwie sesje – ranna i wieczorna, więc bilety będą podzielone od rana do godziny 16.00 i od godziny 17.00 do 19.00.
Jakie inne atrakcje są przewidziane w trakcie trwania turnieju?
Całe mistrzostwa będą miały drugą odsłonę – w centrum Stavanger. Zawody umiejscowione są w Vaagen Harbour – w centrum świetnego życia nocnego w tym mieście, więc cały turniej będzie „w ogniu” od 10 rano do wczesnych godzin rannych dnia następnego. Dookoła portu, w którym odbywają się zawody jest od groma miejsc, które oczywiście współpracują z całym wydarzeniem. Stavanger jest zawsze niesamowite a podczas mistrzostw świata będzie tylko lepiej.
Norwegowie są wielkimi fanami siatkówki plażowej?
Norwescy kibice są bardzo wyedukowani. Wiedzą, które miejsca do siedzenia są dobre a które złe, bardzo dużo rozumieją. Są bardzo zaaprobowani grą. Interesują się zwłaszcza początkowymi fazami turnieju, w których bardzo mocno dopingują swoich rodaków. Kochają oglądać ich grę. Jednak kiedy Ci przegrywają dopingują również inne drużyny. Zawodnicy, tacy jak Emanuel i Ricardo są bardzo dobrze znani w Norwegii.
W telewizji również mecze będą tak popularne?
Z pewnością. Przewidujemy około 80-100 godzin transmisji. Będzie to największe przedsięwzięcie w historii turniejów w Stavanger. Wszystko będzie w komercyjnym kanale NRK.
Jakie założenia ma norweska plażówka na ten sezon wyłączając już mistrzostwa świata?
Chcielibyśmy stworzyć w Stavanger turnieje siatkówki plażowej na przykładzie Wimbledonu w tenisie. Z roku na rok coraz większym prestiżem jest zwycięstwo w Grand Slam. To niesamowite, że taki wpływ ma ten sport na Stavanger, ale także i na cały kraj. Rozpoczynaliśmy grę na plażach w 1990 roku i od tego czasu ten sport rozwinął się u nas do tego stopnia, że mamy w całym kraju ponad 800 boisk do siatkówki plażowej, budowanych w parkach lub innych miejscach a sponsorowanych przez norweski rząd.
Zobaczymy Cię w mistrzostwach świata?
Wszyscy uczestnicy muszą uważać. Bardzo ciężko trenuję i mam nadzieję, że będę gotowy do gry. Moja forma jest coraz lepsza. Jedynie mam problemy z kolanem. Obecnie mój serbski trener pracuje ze mną każdego ranka przed tym jak pójdę do pracy, gram popołudniami. Więc będę najbardziej wysportowanym … promotorem, jaki grał kiedykolwiek na mistrzostwach świata.
źródło: fivb.org, inf. własna