Wszyscy kibice dobrze pamiętają porażkę PGE Skry Bełchatów z VfB Friedrichshafen na inaugurację fazy grupowej LM. Teraz przyszedł czas na wyjazdowy rewanż i zapewnienie sobie awansu do dalszej rundy.
Bełchatowianie zmierzyli się z niemieckim zespołem już w 1. kolejce. Wtedy mówiono, że VfB jest najsłabszą ekipą w grupie F. Jednak już na wstępie niemiecki zespół udowodnił, że będzie groźnym rywalem w walce o awans do kolejnej rundy rozgrywek. Friedrichshafen wygrało w Bełchatowie 3:0 (25:22, 25:22, 25:18).
Niemiecki zespół rewelacyjnie zaprezentował się także tydzień temu w meczu z Iskrą Odincowo. VfB wygrało na wyjeździe 3:1, udowadniając, że nie liczą się wielkie nazwiska, a zespołowa gra i mobilizacja. Ta wygrana pozwoliła niemieckiej ekipie wrócić do rywalizacji o awans. Z kolei bełchatowianie pokonali tydzień temu w łódzkiej hali grecki Panathinaikos Ateny 3:1. W tabeli grupy F w nieco lepszym położeniu znajduje się drużyna Daniela Castellaniego. Skra zajmuje drugie miejsce z dorobkiem ośmiu punktów, zaś VfB plasuje się na 3. pozycji, tracąc do bełchatowian jeden punkt.
W rozgrywkach PlusLigi mamy teraz dwutygodniową przerwę spowodowaną Meczem Gwiazd. W tym czasie bełchatowianie mieli dużo czasu, aby przygotować się fizycznie oraz taktycznie do pojedynku z ekipą z Friedrichshafen. VfB w rozgrywkach niemieckiej Bundesligi w miniony weekend pauzowało, ale tydzień wcześniej wygrało z Zurich Team VCO Berlin 3:0 (25:18, 25:9, 25:25:21). W tabeli zajmują pozycję lidera. Widać zatem, że zawodnicy VfB są w dobrej formie i w meczu z bełchatowianami nie odpuszczą nawet na chwilę.
Wyciągając wnioski z pierwszego meczu z VfB Friedrichshafen zawodnicy z Bełchatowa powinni się nastawić na dobrą grę blokiem, gdyż Sung-min Moon, Idi, a zwłaszcza Georg Grozer to bombardierzy światowej klasy. Na rozegraniu występuje natomiast Lukas Tichacek, który był MVP spotkania w Bełchatowie.
Zespół Skry poleciał do Niemiec w takim samym składzie, w jakim wystąpił w meczu z Panathinaikosem. W domu zostali zatem Paweł Maciejewicz i Janne Heikkinen, którzy wciąż wracają do zdrowia po kontuzjach.
źródło: inf. własna