Kisłowodsk to niewielka miejscowość na Kaukazie, szczycąca się tym, że urodził się tam Aleksander Sołżenicyn, słynny pisarz i dysydent. Mało kto wie, że tam zaczynał karierę Siergiej Grankin, nadzieja rosyjskiej siatkówki. Oto I część wywiadu udzielonego gazecie "Wriemia Wolejboła".
Najpierw radziecka, a potem rosyjska siatkówka zawsze borykały się z jednym problemem: o ile blokujących i atakujących było zawsze pod dostatkiem, o tyle rozgrywających światowej klasy można było policzyć na placach jednej ręki. Nic przeto dziwnego, że pozycja ta zwykle kojarzy się z wiekiem bardzo dojrzałym, do czego przyzwyczaili nas Wiaczesław Zajcew, Konstantin Uszakow czy wreszcie Wadim Chamuckich. Dopiero niedawno doszło w „sbornej” do prawdziwej rewolucji, po której grę jednej z najsilniejszych drużyn świata prowadzi, według tamtejszych norm, kompletny gołowąs, bo ledwo dwudziestoczteroletni Siergiej Grankin. Niedawno gazeta „Wriemia Wolejboła” zaprezentowała obszerny wywiad z młodym rozgrywającym, przeprowadzony przez Jewgienija Małkowa. Obszerne fragmenty tego wywiadu prezentujemy obecnie czytelnikom „Strefy Siatkówki”. Jest tam również kilka słów o Polakach, choć może samym Polakom trudno się z nimi zgodzić. A więc…
Bohater wywiadu został zdybany przez dziennikarza tuż przed treningiem moskiewskiego „Dynama”, kiedy wysiadał ze swojego nowiutkiego BMW X5. Te samochody sprezentował brązowym medalistom IO w Pekinie „Fundusz wsparcia olimpijczyków Rosji”. Nic więc dziwnego, że pierwszym pytaniem, które zadał dziennikarz, było pytanie o plany zawodnika odnośnie starego środka transportu. Okazało się, że kwestia jest już rozstrzygnięta: Grankin swój nie używany pojazd sprezentuje ojcu. A czym zajmuje się ojciec naszego bohatera? Otóż, co ciekawe, wbrew dość często spotykanej tradycji dziedziczenia zainteresować nie ma nic wspólnego nie tylko z siatkówką, ale ze sportem w ogóle – prowadzi firmę handlującą podzespołami elektrotechnicznymi. Reszta rodziny też trzyma się od sportu z daleka, choć, trzeba to przyznać, Siergiej o jej zajęciach ma pojęcie raczej bladawe (mama jest buchalterem w firmie, której nazwy nie potrafi przytoczyć, a siostra studiuje, bodaj na uniwersytecie stawropolskim, coś związanego z ziemią czy jakoś tak…). Siatkówka u Siergieja Grankina jest zdecydowanie na pierwszym miejscu.
– Zainteresowanie sportem otrzymałem chyba w prezencie od dziadka
– wyznaje sam zainteresowany. – Od kiedy tylko pamiętam, zamiast po prostu spacerować, goniliśmy za piłką. Potem do naszej szkoły przyszedł trener Aleksander Szadinow i namówił mnie na siatkówkę. No i tak jakoś już poszło
.
O tym, jak dalej poszło i do czego ostatecznie doszło, jest wiadome. Ale jak to się stało, że trener (który pomylił klasy, i zamiast do piątej wszedł do pierwszej) rozpoznał w sześcioletnim chłopaczku przyszłą gwiazdę, wiadomo jest tylko panu Bogu. Ale to, że po ośmiu latach Sierioża wylądował w Jarosławiu jest już w pełni uzasadnione. Siergiej Szlapnikow, pierwszy trener „Nieftianik” i młodzieżowej reprezentacji Rosji nie mógł nie zwrócić uwagi na młodego dryblasa, który miał wielki udział w wygraniu przez drużynę z niewielkiego Kisłowodska młodzieżowego mistrzostwa Rosji, i zaproponował mu przenosiny. Jak zareagowali rodzice na perspektywę wyjazdu syna do dalekiego miasta nad Wołgą?
– Oczywiście, z początku nie chcieli się zgodzić. Ale potem pogodzili się z sytuacją – ot, rób jak chcesz, powiedzieli. A ja już twardo o tym zdecydowałem. Tym bardziej że trzy miesiące wcześniej byłem już w Jarosławiu na wstępnych kwalifikacjach i wiedziałem, co mnie tam czeka
.
Na pytanie dziennikarza, czy spełniły się jego oczekiwania i czy zdawał sobie sprawę że ta decyzja to związanie się z siatkówką na serio i na długo, Siergiej odpowiada: – Do siatkówki odnosiłem się zawsze bardzo serio. Z tą poprawką, że podchodziłem do nie wtedy bardziej emocjonalnie, nie wybiegałem myślą zbyt daleko w przyszłość. Ale byłem zdecydowany pracować z pełnym zaangażowaniem
.
Pełne zaangażowanie w wykonywaną pracę powinno przynosić człowiekowi określone efekty, i to nie tylko w postaci przynależnych kontraktem klubowym pieniędzy. Jak było w przypadku młodziutkiego rozgrywającego?
– W roku 2001 włączono mnie do pierwszej drużyny „Nieftianik”. Miałem szesnaście lat i byłem przewidziany jako drugi rozgrywający. Ale po tym, jak kontuzji doznał Siergiej Garkuszenko zostałem sam i rozegrałem praktycznie cały sezon. Oczywiście, było ciężko. Różne rzeczy się zdarzały, włącznie z wychodzeniem na boisko na trzęsących się nogach. Zresztą, o mało nie wylecieliśmy wtedy z Superligi. Uratowało nas to, że powiększono ją wtedy do czternastu zespołów. Nie można więc mówić o moim tryumfalnym debiucie
.
Ale w odróżnieniu od ligowego, reprezentacyjny debiut Grankina okazał się bardzo udany. Pomimo tego, że był najmłodszym zawodnikiem reprezentacji juniorów został kapitanem drużyny która wygrała mistrzostwo Europy w Czechach. Potem był następny europejski sprawdzian, tym razem w Chorwacji, na mistrzostwach drużyn do lat 19, które reprezentacja Rosji także wygrała, chociaż nie bez kłopotów. Najbardziej dali jej się we znaki Serbowie, z którymi przegrała pierwsze dwa sety a potem musiała mozolnie odrabiać straty. Co do Siergieja, to chyba było mu najciężej ze wszystkich. Mówiło się, rozegrał ten turniej z prawie złamaną ręką. Sam zainteresowany studzi te sensacje.
– Nic takiego szczególnego w rzeczywistości nie miało miejsca. Na obozie w Nowogorsku, dwa dni przed wylotem do Zagrzebia, chciałem zaatakować przechodzącą piłkę. Nie trafiłem, no i serdeczny palec nie wytrzymał uderzenia i pękł. Trzeba było go przymocowywać bandażem do dwóch innych i praktycznie cały tydzień pozorować grę. Dlatego opuściłem pierwszy mecz z Francuzami. A kiedy w drugim meczu z Bułgarami doszło do tie – breaka, wpuścili mnie na boisko. Ale było już za późno. A potem jakoś się przyzwyczaiłem i rozgrywałem już do końca turnieju
.
Wiadomo, że do obowiązków rozgrywającego należy nie tylko mądre rozdzielanie piłek do partnerów. Grankin prezentuje się nieźle i na zagrywce, i w innych elementach. Potrafi również zdobywać punkty efektownymi kiwkami. Ale jego podstawowym zadaniem jest jednak rozegranie. I, według wielu speców od siatkówki, ta deficytowa w Rosji specjalności w pełni mu odpowiada. Fizycznie, psychicznie i nawet, według Jewgienija Małkowa, moralnie. Inaczej nie robiłby tak skokowych, zupełnie niewspółmiernych do wieku, postępów, i nie „wygryzł” z pierwszej reprezentacji o wiele bardziej doświadczonych i utytułowanych specjalistów w rozdawaniu piłek nad siatką. Język rosyjski w odniesieniu do pojęcia rozgrywania niesie dość specyficzną dwuznaczność. Otóż „rozgrywać” to po rosyjsku „pasowat’”. Zatem również ustępować przed trudnościami, poddawać się w sytuacjach ekstremalnych, odstępować od wytyczonego celu pod naporem niesprzyjających okoliczności. Czy ta dwuznaczność odnosi się również do Siergieja?
– Niczego takiego sobie nie przypominam. Nie ma przeszkód nie do przezwyciężenia. No, chyba że mówimy o trzęsieniu ziemi lub innych niezależnych od człowieka katastrofach naturalnych. Wszystkie inne problemy można przezwyciężyć, gdy się ma odpowiednią mobilizację
.
Mocna opinia, ale… Siatkówka to przecież gra zespołowa, i nie wszystko zależy od jednego zawodnika, choćby był nie wiadomo jakim spryciarzem i miał ze trzy metry wzrostu. A czasem piętrzą się same przeszkody, takie jak choćby w owym nieszczęsnym dla Rosji olimpijskim półfinale z USA? – Dlaczego nieszczęsnym? To był bardzo dobry mecz
!
Na stwierdzenie dziennikarza, że nie chodzi tu o jakość gry, a efekt końcowy, który mógłby być inny gdyby kilka razy udało się lepiej rozegrać piłkę, zawodnik ma gotową odpowiedź: – W każdym meczu, niezależnie od wyniku, są akcje, które chciałoby się rozegrać od nowa. W tym meczu, choć popełniłem kilka błędów, to mieściły się one w dopuszczalnych granicach. Bywało gorzej, na przykład w meczu z Polakami, których powinniśmy ograć z zawiązanymi oczami
.
Każdy człowiek ma prawo do błędów. Ale wydaje się, że w opinii trenerów Siergiej Grankin tego prawa nie nadużywa. Należy bowiem sądzić, ż w przeciwnym razie były trener „sbornej”, Władimir Alekno, oddałby palmę pierwszeństwa Wadimowi Chamuckich, który, choć pełnił rolę kapitana, tylko raz wyszedł w Pekinie w podstawowym składzie.
– Błąd błędowi nierówny. Bywają takie sytuacje, kiedy mylisz się sam i bywają takie, kiedy jesteś zmuszony do błędu. A ich cena zależy od wyniku. Jeżeli jest krytyczny, to każdy błąd jest śmiertelny dla zespołu
.
cdn.
Siergiej Grankin – urodził się 21 stycznia 1985 roku w Essentuki k. Stawropola. Siatkówkę zaczął uprawiać w Kislowodsku. Wzrost – 193 cm. Specjalizacja – rozgrywający.
Występował w „Nieftianiku’ Jarosław i moskiewskim „Łuczu”. Od 2006 roku reprezentuje barwy moskiewskiego „Dynama” Mistrz świata juniorów (2002) i drużyn młodzieżowych (2004). Mistrz świata drużyn młodzieżowych (2005).
W pierwszej reprezentacji Rosji od roku 2006. Brązowy (2006 i 2008) oraz srebrny (2007) medalista Ligi Światowej, srebrny medalista mistrzostw Europy (2007) i Pucharu Świata (2008), brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich (2008). Z moskiewskim Dynamem zdobywca Pucharu Rosji (2006) srebrny medalista mistrzostw Rosji i Pucharu Rosji (2007), mistrz Rosji (2008).
źródło: inf. własna, Wriemia Wolejboła