Trefl to beniaminek ligi, którego skład personalny przed sezonem robił niemałe wrażenie. Drużyna jednak od początku zmaga się z kontuzjami, które uniemożliwiają występy gdańszczan w optymalnym składzie. Teraz jednak ilość kontuzji sięgnęła zenitu. W sobotę drużyna liczyła zaledwie dziesięciu graczy.
Nie gracie dobrze, przegrywacie mecz za meczem. Jak możecie przyciągnąć kibiców na trybuny?
– Kibiców zachęcić można dobrą grą, ale my teraz tego atutu z pewnością nie mamy. Szczerze mówiąc to nie wiem co mam powiedzieć. Brakuje zawodników i mamy problemy, żeby normalny trening przeprowadzić.
Mogliście zagrać nieco wzmocnieni, bo na mecz miał pojechać Bruno Zanuto. Lekarze się nie zgodzili. To zaskoczenie?
– Nie. Zaskoczeniem była dla mnie wiadomość, że Bruno ma w Kędzierzynie-Koźlu zagrać. Ja o tym wcześniej nie słyszałem. Owszem Zanuto próbuje już z nami trenować, ale jest jeszcze za wcześnie, aby mógł wrócić do gry. Co zresztą lekarze potwierdzili.
A mimo tych wszystkich problemów mogliście, a wręcz powinniście wygrać trzeciego seta w sobotnim meczu.
– Trzeci set to tragedia. ZAKSA zagrała drugim składem i wypracowaliśmy sobie kilka punktów przewagi. Trener gospodarzy Krzysztof Stelmach szybko zareagował i na parkiet wrócili Jakub Novotny oraz Terence Martin. I oni nas ograli.
rozmawiał: Paweł Stankiewicz
źródło: Dziennik Bałtycki