Michał Dębiec wspólnie z kolegami wywalczył na trudnym terenie w Rzeszowie jeden punkt. Może on mieć spory wpływ na końcowe rozliczenia po fazie zasadniczej PlusLigi. Tym bardziej, że między siódmą ekipą AZS-u Częstochowa a ósmą Delectą jest aż siedem punktów różnicy.
Czy libero bydgoskiego zespołu wierzy w magię statystyk, czy podróż samolotem to dla niego coś więcej niż medialna ciekawostka i jak z pozycji boiska wygląda sytuacja zawodnika reprezentującego klub przegrywający 0:2?
Przeglądając statystyki z meczu z Asseco Resovią Rzeszów (2:3) oraz – również przegranego, ale 1:3 – spotkania z AZS-em UWM Olsztyn można wyciągnąć dość zaskakujące wnioski. W konfrontacji z olsztynianami mieliście dużo lepsze przyjęcie niż w sobotę, a jednak nie wywalczyliście ani jednego punktu. Teraz zdołaliście, mimo wyraźnych problemów w odbiorze zagrywki, zainkasować punkt. Statystyki kłamią?
Michał Dębiec (libero Delecty Bydgoszcz): – Jeżeli chodzi o statystyki, to ja się z nimi zgadzam, a wskazane tam wartości oddają to, co działo się na parkiecie. Sprawą bezsporną jest to, że w meczu z AZS-em nasze przyjęcie było lepsze. Moim zdaniem odpowiedzi na to pytanie trzeba szukać w innych elementach gry. Resovia w sobotę popełniła więcej błędów własnych niż w meczu z „Łuczniczce” olsztynianie. Dzięki temu, że wykorzystywaliśmy pomyłki rzeszowian, zdołaliśmy ugrać w sobotę dwa sety, a dzięki temu dopisać sobie jeden punkt do ligowej tabeli
.
Trudno jednak myśleć o większej zdobyczy punktowej, gdy – jako konsekwencja słabego przyjęcia – Resovia zdobywa 22 punkty blokiem, podczas gdy Delecta połowę mniej…
– To także sytuacja nie do podważenia, bowiem ich duża liczba bloków była uzależniona od naszej słabej postawy we wspominanym przyjęciu. Dzięki temu nasi atakujący nie mieli pola manewru do swobodnej gry, a blokujący mieli czas na dokładne ustawienie się. W drugą stronę działało to na naszą niekorzyść – przyjmujący Resovii dogrywali piłki dokładnie, przez co nasz blok bardzo często stanowił tylko jeden zawodnik lub mieliśmy do czynienia z blokiem „lecącym”
.
O lotach, ale tych pozaboiskowych, w ostatnich dniach rozpisywały się media w całym kraju. Waszą podróż do Rzeszowa samolotem traktowano bardziej jako osobliwość. Tymczasem należałoby to jednak podciągnąć pod znaczne udogodnienie, biorąc pod uwagę odległość między Bydgoszczą a Rzeszowem…
– Powiem szczerze – ten lot pomógł nam w bardzo dużym stopniu. Dlatego chcę wyrazić swoje słowa uznania dla działań zarządu, dzięki którym udało się wprowadzić takie rozwiązania. Bardzo obawialiśmy się o swoje zdrowie – przerwa świąteczna, a następnie dzień wolny w Sylwestra i czekająca nas ponad 500-kilometrowa podróż autokarem. Jeszcze przed pojawieniem się informacji o tym, że na to spotkanie udamy się samolotem, zastanawialiśmy się, jak zareagują nasze organizmy. Można było zaryzykować stwierdzenie, że po wielogodzinnej podróży autokarem będziemy dwa dni dochodzili do jakiejkolwiek dyspozycji. Dzięki podróży samolotem – wszystko uległo znacznemu ułatwieniu. Czułem się, jakbym nie brał udziału w wyjeździe do Rzeszowa, ale – na przykład – Solca Kujawskiego
.
Mimo tych udogodnień w mecz nie weszliście zgodnie z założeniami. Przegrana pierwsza partia 18:25, a następnie kolejna już na przewagi 29:31. Bardzo często taki scenariusz wymusza również przebieg trzeciego seta – prowadzący w meczu wygrywają go nierzadko w bardzo wysokich rozmiarach. To nie zadziałało jednak w sobotę. Dlaczego?
– Staramy się podchodzić do każdego meczu z nastawieniem, aby walczyć do końca, o każdą piłkę i w każdej kolejnej akcji. Nie mamy nic do stracenia, bowiem rzadko kiedy jesteśmy kreowani przed pojedynkiem na jego faworytów. Ma to przełożenie na naszą dyspozycję i w sobotę uwidoczniło się to szczególnie od trzeciego seta. Możemy teraz dywagować, czy były szanse na zdobycie dwóch punktów, ale póki co musimy cieszyć się z tego jednego. Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia – mecze na tym poziomie niejednokrotnie wygrywa się lub przegrywa detalami. Gdybyśmy jeszcze jedną partię przegrali na przewagi, wówczas mówiono by, że walczyliśmy, a tak mamy na swoim koncie cenny punkt
.
*Rozmawiał Eryk Dominiczak
źródło: sportowabydgoszcz.pl