Katarzyna Skowrońska-Dolata zakotwiczyła w Pesaro, u wybrzeży Adriatyku. Po trzech latach we Włoszech etatowa reprezentantka Polski zna wszystkie tutejsze zwyczaje - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".
Na południe od Bolonii, u wybrzeży Adriatyku, leży Pesaro – 90-tysięczna miejscowość. Kurort, który latem zapełnia się setkami tysięcy turystów, a zimą obumiera. To tutaj, w zespole mistrza Włoch Scavolini „zakotwiczyła” przynajmniej na rok Katarzyna Skowrońska-Dolata. Siatkarkę reprezentacji Polski, dwukrotną mistrzynię Europy, olimpijkę z Pekinu „Przegląd Sportowy” odwiedził w Italii przed świętami.
Kontrakt ze Scavolini podpisała pod koniec maja, w trakcie rozgrywanych w Japonii kwalifikacji do igrzysk olimpijskich. – Miałam propozycje z innych włoskich klubów: Jesi, Perugii, Busto Arsizio, Bergamo, Novara
– wylicza „Skowronek”.
– Były też oferty z Rosji, Turcji i Japonii. Szczególnie ten ostatni kraj „chodzi za mną” od paru lat. Bardzo mi się podoba i nie wykluczam, że wkrótce zagram w tamtejszej lidze. W życiu zawodowym i prywatnym kieruję się intuicją. Do tej pory raczej mnie nie zawiodła… Jednak tym razem w podjęciu decyzji pomogła mi Lenka Dziękiewicz, z którą mieszkałam na kadrze w tym samym pokoju
.
Decydując się na podpisanie kontraktu w Pesaro, zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. Musiała zastąpić nie byle kogo, bo samą Sheilę Castro, fantastyczną Brazylijkę, mistrzynię olimpijską z Pekinu, która była nie tylko ulubienicą tutejszych kibiców, ale i rodaczką trenera drużyny, Ze Roberto.
– Nie chciałam być do niej porównywana, jednak na początku nie dało się tego uniknąć
– przyznaje.
Autor – Rafał Bała
źródło: sports.pl