Trzy duże turnieje odbyły się ostatnio bez niego. W drużynie występował Piotr Gacek. W tym roku jednak nie ma już ważnej imprezy, w której by go zabrakło. Krzysztof Ignaczak znowu jest libero numer jeden polskiej reprezentacji siatkarzy.
Dzisiaj w 12-tysięcznej hali Maracanazinho w Rio de Janeiro pierwsza przygrywka siatkarzy przed Pekinem – mecz grupowy finału Ligi Światowej z USA. Popularny "Igła" i spółka mają Amerykanom coś do udowodnienia. Rok temu przegraliśmy z nimi spotkanie o 3. miejsce LŚ w Katowicach.
Ignaczak liczy na udany rewanż, choć nie ukrywa, że celem numer jeden są igrzyska.
– Dobrze, że przed igrzyskami zmierzymy się z zespołami, które tak jak my będą walczyć o medale w Pekinie
– ocenia libero naszej kadry. – W Rio trener będzie ogrywał podstawową szóstkę
– tłumaczy.
Polacy nie są faworytami turnieju w Rio. Brazylijczycy wygrali 5 edycji LŚ z rzędu, ale co ciekawe, w 2002 roku, kiedy też byli organizatorami finału, w finale przegrali z Rosją.
– W dzisiejszej siatkówce wszystko jest możliwe, łącznie z tym, że to my wygramy Ligę Światową
– przekonuje "Igła", który jeszcze niedawno był poza dwunastką…
W 2005 r. trener Raul Lozano (52 l.) wykluczył go ze składu po alkoholowym incydencie. Na mistrzowskie turnieje powoływał Piotra Gacka. Ale na najważniejszą imprezę czterolecia jedzie Ignaczak. Dowiedział się o tym tydzień temu, choć od dawna był faworytem do dwunastki.
– Oczekiwanie na wybór składu było nerwowe i dało się to odczuć na zgrupowaniu, bo każdy chciał dostać bilet do Pekinu
– przyznaje "Igła" z wyraźną ulgą. – Czy byłem zdziwiony powołaniem? Raczej nie, po prostu ucieszyłem się, że trener Lozano kolejny raz mi zaufał
.
źródło: Super Express