Nadzieje awansu do siatkarskiej elity, ratują KS-owi Poznań tylko wygrane dwa spotkania na własnym parkiecie z Treflem Gdańsk. Pierwszą grę o życie Tygrysy stoczą w sobotę o godz. 17.
– Jeśli nie uda nam się przedłużyć tej rywalizacji choćby o jeden mecz, to pozostanie niesmak. Po prostu źle będziemy się czuli jako sportowcy
– mówi trener KS Poznań, Sławomir Gerymski.
Jego podopieczni nie byli faworytami finałowej potyczki o awans do siatkarskiej ekstraklasy. Niejako zgodnie z przewidywaniami przegrali dwa pierwsze mecze finału play-off w Gdańsku. Jeśli Trefl wygra w Poznaniu także w sobotę (początek o godz. 17) lub w niedzielę w samo południe, awansuje do PLS. Siatkarzy KS ratują tylko dwa zwycięstwa na swoim parkiecie, co sprawiłoby, że do wyłonienia zwycięzcy I ligi potrzebny byłby piąty pojedynek – w Trójmieście. Jeśli Tygrysy przegrają choćby raz, to o ekstraklasę będą się biły z przedostatnim zespołem PLS, Politechniką Warszawską, która jest drużyną o wiele mocniejszą od Trefla, a na dodatek ma więcej czasu na odpoczynek.
Baraż z Politechniką to jednak najbardziej prawdopodobny scenariusz dla KS Poznań. Przed tygodniem poznaniacy nie ugrali bowiem w Gdańsku nawet seta. Na dodatek w pierwszym i ostatnim secie obu meczów w zasadzie nie podjęli walki. Trochę emocji było tylko w drugich odsłonach przegrywanych identycznie 26:28. – Niby niewiele nam zabrakło, ale to nieprawda. Z boku wyglądało to tak, że Trefl kontrolował tę rywalizację od początku do końca i udowodnił, że jest najlepszą ekipą w naszej lidze
– uważa Gerymski, i dodaje: – Nie możemy być z siebie zadowoleni. Graliśmy na poziomie stałym, ale słabym.
Co ciekawe, mniej krytyczny jest opiekun Trefla, Wojciech Kasza. – Mecze były bardziej zacięte niż wskazuje wynik. Mamy taką szansę na awans, że gdybyśmy ją zmarnowali, to bym sobie nie wybaczył
– zaznacza Kasza.
W historii play-off zdarzały się przypadki, gdy drużyna wygrywała 2:0, a potem przegrywała rywalizację. Przykładem jest choćby… KS Poznań, który w zeszłym sezonie właśnie w ten sposób uległ BBTS Bielsko-Biała. – Teraz zależy nam na tym, by maksymalnie przedłużyć bój o PLS. Może uda się wygrać jeden mecz, a potem drugi
– spekuluje szkoleniowiec. – Wiadomo, że w tydzień rywal formy nie straci. Trzeba jednak maksymalnie się zmobilizować i dobrze zaprezentować przed swoimi kibicami
– kończy trener Tygrysów.
A czy zatem w Gdańsku mrożą już szampany. – Póki nie wygramy ostatniej piłki z Poznaniem, to nie świętujemy. Przecież gra się do trzech wygranych. Rywale są młodą ekipą i zawsze może im coś zaskoczyć
– zaznacza Kasza. A co jeśli Trefl zapewni sobie awans już w Poznaniu? – No cóż, farbować włosów nie mogę, bo jestem łysy. Obcinania krawatów też nie będzie, bo krawatów nie noszę. Ale chłopcy pewnie i tak coś wymyślą, w końcu są najbardziej doświadczeni w lidze
– uśmiecha się Kasza.
* Autor tekstu: Michał Karbowiak (gazeta.pl)
źródło: gazeta.pl