Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu wiadomo było, że jeśli nie zajdą nieprzewidziane okoliczności, to w finale I ligi siatkarek zmierzą się Wisła Enion Energia i wrocławska Gwardia.
Są to po prostu zespoły najsilniejsze personalnie w pierwszoligowej stawce.
I tak się stało tylko, że po dwóch finałowych spotkaniach „Biała Gwiazda” znalazła się daleko od swoich planów i marzeń. Po prostu w rywalizacji play off do trzech wygranych, wiślaczki przegrywają 0:2 i ich szanse na bezpośredni awans do ekstraklasy zostały zredukowane do minimum. – Nie mogę mieć większych zastrzeżeń do moich zawodniczek odnośnie poziomu ich zaangażowania i całościowego obrazu ich gry
– mówi trener Krzysztof Mazurek. – Najwyraźniej jednak moje siatkarki nie udźwignęły psychicznie ciężaru odpowiedzialności. Naturalnie nie wszystkie, ale przecież nie mogło to nie rzutować na postawę całego zespołu. Stąd m.in. zbyt wiele indywidualnych błędów, jakie w większości nie powinny się zdarzać
.
W najbliższą sobotę w Krakowie Wisła i Gwardia rozegrają trzeci mecz. Jeśli zwyciężyłyby gospodynie, to drużyny spotkają się w niedzielę. I wiślaczki – żeby doprowadzić do ostatniej, piątej konfrontacji (30 bm we Wrocławiu) – również musiałyby wygrać. A wtedy, w grodzie nad Odrą, wszystko mogłoby się zdarzyć… – Znaleźliśmy się w trudnej [q]sytuacji, ale nasz cel nie zmienił się
– kontynuuje Krzysztof Mazurek. – Nadal chcemy awansować do ekstraklasy i wierzymy w swoje powodzenie! Natomiast teraz najwięcej uwagi będę musiał poświęcić na poszukanie rezerw w psychice naszych siatkarek. Żeby w sobotę, a potem – mamy nadzieję – w kolejnych spotkaniach – ręce już im się nie trzęsły
.
* Wojciech Batko (Gazeta Krakowska)
źródło: Gazeta Krakowska