Przed olimpiadą Hubert Wagner postawił sobie i zawodnikom jeden jasny cel – złoty medal. Wielu wątpiło w jego słowa. To z tego okresu pochodzi jego przydomek „Kat”, który powstał podczas realizacji filmu o przygotowaniach do igrzysk.
Tylko w Polsce trzeba mieć alibi w postaci mistrzostwa świata lub złota olimpijskiego, żeby uznano, że ma się rację.
Hubert Wagner
Zobacz również:
Hubert Jerzy Wagner – trener wszech czasów – cz. I
– Oczywiście, że katem nie był
– twierdzą zgodnie Andrzej Warych i Ryszard Bosek. – Zostało to w duże mierze rozdmuchane przez media, bo to nośny przydomek. My godziliśmy się na jego warunki i na katorżniczą pracę, bo widzieliśmy ten medal gdzieś na jej końcu
– dodaje Bosek.
Z kolei Warych twierdzi, że Wagner był sprawiedliwym szefem i wszystkich starał się traktować jednakowo. – Wiadomo, że miał swoje sympatie i antypatie, ale nie kierował się nimi dobierając drużynę. Dla niego liczyły się indywidualne cechy każdego z zawodników i ich przydatność dla zespołu. Zresztą konsekwencje też wyciągał zawsze po równo.
– Pamięta, jak raz Wagner autentycznie przesadził
– mówi Bosek. – Obraził jednego z zawodników zupełnie nie wiadomo dlaczego. Wówczas cały zespół stanął murem powiedział: Jeśli jeszcze raz obrazi któregoś z nas w ten sposób, będzie trenował sam. Poskutkowało. Potrafił się zreflektować i przeprosić. I za to też go cenię
– dodaje Bosek.
W latach 1978-79 Wagner był trenerem kobiecej reprezentacji Polski. – Myślę, że z dziewczynami nawet lepiej nam się pracowało niż z mężczyznami. Były nim po prostu zafascynowane
– twierdzi Warych. – Je również przekonał do swoich wizji i do ciężkiej pracy. I kto wie, czym skończyłaby się ta nasza przygoda z kobiecą reprezentacją, gdyby znów nie objawił się ten upór i zawziętość Wagnera. Wiadomo, że z kobietami praca jest specyficzna i różni się od pracy z mężczyznami. Trzeba zrozumieć ich słabości, chęć przebywania z rodziną, dziećmi. Wagner nie do końca to akceptował, dlatego na mistrzostwa europy pojechaliśmy bez trzech podstawowych zawodniczek.
Następnie przez wiele lat prowadził wiele zespołów pierwszoligowych. W październiku 1996 roku został ponownie trenerem reprezentacji mężczyzn, którą prowadził do stycznia 1998 roku.
Zginął w wypadku samochodowym w Warszawie przy ul. Wspólnej, 13 marca 2002 roku. Około godziny 11:00 stracił panowanie nad samochodem, przyczyną był zawał serca. Pogotowie przyjechało szybko, lecz w tym samym czasie Wagner stracił przytomność i reanimacja nie uratowała jego życia.
Niektórzy obecnego trenera kadry męskiej – Raula Lozano porównują do słynnego „Kata”. Odnajdują w nim ten sam upór i konsekwencję, oraz to, że przekonał swoich zawodników do ciężkiej pracy, której efekty zaczynają zbierać. – Myślę, że Wagner powiedziałby dziś kadrze Lozano: Tak trzymać
– mówi Tomasz Wójtowicz. – Brakuje mi go bardzo, zresztą gdy żył, wielokrotnie radziłem się go w różnych kwestiach. Był moim doradcą, kiedy prowadziłem kadrę seniorów. Sprzeczaliśmy się nieraz o rzeczy ważne i o błahostki. Mieliśmy inne pomysły na prowadzenie zespołu. Zawsze jednak słuchałem jego rad
– mówi Ryszard Bosek.
Każdy, kto go znał, wielokrotnie go wspomina i za nim tęskni. – Za jego celnymi, dosadnymi uwagami, za soczystym językiem
– dodaje Wójtowicz.
Siatkarze Raula Lozano, podobnie ja niegdyś ci Huberta Jerzego Wagnera, rozpalają serca polskich kibiców i spełniają ich marzenia o sukcesie. Srebrny medal wywalczony podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Japonii powoli nawiązuje do dokonań lat siedemdziesiątych. – Myślę, że Jurek patrzy na nas z góry i rozgrywa każdy mecz jeszcze i jeszcze raz, i cieszy się z każdego wygranego seta naszych zawodników
– podsumowuje swoją opowieść o Wagnerze Andrzej Warych.
Wysłuchała Katarzyna Kochaniak
źródło: Polska Siatkówka