Mecze z Polską w turnieju finałowym LŚ były szczególnym wydarzeniem dla Rileya Salmona. – Z racji tego, że grałem w Częstochowie mam sporo przyjaciół w waszym kraju. Bardzo lubię grać w Polsce przed tak wspaniałą publicznością i zawsze zależy mi, żeby wypaść tu jak najlepiej. Spodek to wspaniałe miejsce dla siatkówki – mówił reprezentant USA.
Siatkarz nie żałuje tego, co wydarzyło się w minionym sezonie w Częstochowie, ani sposobu w jaki sposób zakończyła się jego przygoda z Polską Ligą Siatkówki. – Częstochowa podjęła decyzję, żeby mnie zwolnić. Nie mam pretensji do działaczy. Mam nadzieję, że oni też nie mają do mnie żalu
– podkreśla Salmon. – Teraz będę grał w lidze włoskiej w Latinie, więc jestem z tego faktu zadowolony. To jest dla mnie dobre rozwiązanie, ale Częstochowie też życzę wszystkiego dobrego. Nie mam do nich żadnego żalu czy też pretensji.
Zawodnik w rozgrywkach Ligi Światowej spisuje się zdecydowanie lepiej, niż miało to miejsce w PLS. – Miałem fatalny sezon w Polsce, ale to była tylko i wyłącznie moja wina. Biorę na siebie pewną odpowiedzialność – po prostu grałem źle i nie wiem dlaczego. Może było tak, że każdy z nas miał słaby sezon – mam jednak nadzieję, że nie przytrafi mi się już w karierze tak słaby rok
– wyznaje siatkarz.
Polski zespół do niedzieli miał patent na reprezentację Stanów Zjednoczonych. – Tutaj na miejscu uzmysłowiłem sobie, że przegraliśmy z Polską ostatnie pięć meczów. Każda passa kiedyś jednak się kończy i w końcu przełamaliśmy tą niemoc
– przypomina Riley Salmon.
W Katowicach drużyna trenera Lozano w pierwszym starciu ograła Amerykanów w dość łatwy sposób. – W piątek nasi rywale popełnili mniej błędów niż my. Polacy zagrali o wiele lepiej w obronie i ogółem – byli od nas lepsi
– potwierdza reprezentant USA. – Liczyłem po cichu, że spotkamy się z Polską w finale i tam się im zrewanżujemy, ale niestety nic z tego nie wyszło. Zagraliśmy o trzecie miejsce i tym razem role się odwróciły
– dodaje.
źródło: SportoweFakty.pl, Super Nowości