Sztaby medyczne wszystkich ekip goszczących w katowickim „Spodku”, mają pełne ręce roboty. Warunki jakie tam panują są bardzo ciężkie do wytrzymania dla kibiców, a co mają powiedzieć główni artyści tego spektaklu – siatkarze.
W ich przypadku do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ogromne zmęczenie fizyczne. Nic więc dziwnego, że w takich siatkarzy łapią skurcze. – Moja diagnoza jest krótka – zmęczenie termiczne. Podczas wieczornego meczu temperatura w Spodku dochodziła do 35 stopni. Było potwornie duszno. Proszę pamiętać, że w hali od godziny 17.00, a nawet wcześniej, szalało i zużywało tlen 12 tysięcy widzów. Do tego silne reflektory rozstawione dla potrzeb telewizji, które palą się tam od 11.00. To są warunki na saunę, a nie na skrajny wysiłek, jaki towarzyszy grze
. – powiedział dr Maroń , który jest jednym z trzech lekarzy opiekujących się Polską reprezentacjom.
Ze skurczami mają problemy nie tylko Polacy. W najlepszej sytuacji są te reprezentacje, które swoje mecze grają jako pierwsze. – Nie tylko Mariusz i Michał mieli kłopoty, dwaj Francuzi cierpieli też. Widziałem, że lekarz próbował ich rozciągać i stosować wcierki niewiele pomogło. Dodatkowo przysłużyła nam się 10-minutowa przerwa po II secie i spacer korytarzami, w których jest chłodniej o 15-20 stopni. Chwila pozornej ulgi i znowu do sauny
– dokończył doktor.
źródło: SportoweFakty.pl, Super Express