Mimo, że nie zagrał podczas czterech spotkań przeciwko reprezentacji Polski, obserwował mecze z trybun. Jak mówi specjalnie dla Strefy Siatkówki nie może się doczekać finałów, aby osobiście zagrać dla polskiej publiczności.
– Byłem już w Polsce, chociażby w Rzeszowie podczas kwalifikacji do mistrzostw świata dwa lata temu, ale tamta hala była nieco mniejsza od tej w Katowic
ach. – twierdzi Matej Kazijski . – Podczas tych dwóch spotkań tutaj siedziałem na trybunach i obserwowałem polskich kibiców. Mówiąc szczerze nie mogę się doczekać aż sam wyjdę w Katowicach na boisko
.
Z tymi planami Kazijski będzie musiał poczekać jeszcze tydzień, bowiem od wczoraj w Kędzierzynie zespół Martina Stoewa przygotowuje się do turnieju finałowego. – Nie planujemy żadnych sparingów, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Zamierzamy poświęcić te dni w Mostostalu
(wszyscy Bułgarzy używają tej nazwy po kilku bezowocnych próbach wymówienia Kędzierzyn Koźle, przyp.red) na treningi tak aby być w jak najlepszej dyspozycji podczas finałów
.
Zawodnik przyznał również, że dał się porwać atmosferze panującej w hali. – Tak, był moment gdy wraz z kibicami zrobiłem parokrotnie falę (śmiech). Wasi kibice są niepowtarzalni i trzeba o tym mówić, bo takiej atmosfery jak w Polsce nie ma nigdzie na świecie
.
Komplementy dla polskich kibiców zapewne niedługo się skończą. Bułgarzy zagrają w Spodku w finale Ligi Światowej, być może przeciwko reprezentacji Polski. – Nie patrzymy na siebie wilkiem. To nie tak, że po mistrzostwach świata uważamy was za wrogów. Ja tego tak na pewno nie odbieram
. – twierdzi Kazijski , który zapytany o finał Ligi Światowej stwierdził bez zastanowienia, że marzy o meczu Polska-Bułgaria.
* Z zawodnikiem rozmawiała Anna Więcek – Strefa Siatkówki
źródło: inf. własna