Asami sypie jak z rękawa. Ma ksywę Szampon, ale bardziej pasowałby do niego pseudonim Killer, bo po jego serwisie piłka szybuje z niewiarygodną prędkością i jest "śmiertelnym" zagrożeniem dla rywala.
– Ja „Killer”?
– Mariusz Wlazły tylko się uśmiecha i odpowiada skromnie: – Najważniejsze, żeby piłka zawsze trafiła w to pomarańczowe pole. Wystarczy!
Jedni mówią to dar od Boga, inni że jest to kwestia treningu. Mariusz nie lubi zbytnio rozwodzić się nad swoim serwisem.
– Od Boga to mam wyskok
– śmieje się. – A te asy… To lata ćwiczeń. Zresztą gdy serwuję, nigdy nie myślę o tym, czy będzie as, czy nie. Najważniejsze, aby na dziesięć zagrywek, dobrych było osiem w tym zawsze ta pierwsza
– dodaje.
Wysoki i szczupły – na pierwszy rzut oka nie wygląda na typowego, boiskowego kilera. Są siatkarze zdecydowanie lepiej zbudowani, a jednak nie sieją postrachu w szeregach przeciwników.
– Najważniejsza jest szybkość i koordynacja ruchów
– tłumaczy Mariusz. – Siła też się przydaje, ale przy tak krótkiej styczności ręki z piłką, nie ma to aż tak wielkiego znaczenia
.
Poza tym jego dłoń także nie należy do największych. Sam twierdzi, że to trochę utrudnia zadanie.
– Nie mam pewności czy czysto trafię piłkę
– tłumaczy ze śmiechem. – Jak się ma większą, to zawsze obejmuje ona piłkę. A tak, często się zdarza się, że gdzieś leci na bok… Ale to może zaskakiwać też rywala
.
Po jego zagrywce piłka szybuje z prędkością 120 km/godz. To jedna z najszybszych zagrywek na świecie. Mariusz nie pamięta jednak swojego rekordu.
– To wszystko zależy od trafienia w piłkę
– mówi. – Raz leci wolniej, raz szybciej. Zresztą ten serwis wciąż nie jest taki, jaki powinien być. Muszę jeszcze nad nim popracować
– dodaje skromnie.
Mimo to, gdy on staje za linią dziewięciu metrów, po drugiej stronie siatki panuje popłoch.
– Jeżeli tak jest, to się cieszę. To takie przyjemne uczucie
– dodaje Mariusz. – Ale nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Dla mnie zawsze najważniejsze było to, aby pomóc drużynie. Jeżeli uda się dobrze zaserwować i jeszcze wyłączyć kogoś przy okazji z ataku, to jest już super
.
Ireneusz Mazur, trener PZU AZS Olsztyn:
– Zdolność ruchowa tego faceta i serwis są bardzo nieprzewidywalne. Z tego, co ja pamiętam, kiedy był młodszy, miał kłopoty z tradycyjną, spokojną zagrywką (śmiech). To jeden wielki i szybki przewodnik nerwowy. Mariusz to przede wszystkim szybkość. Warto zwrócić uwagę, że ma dość małą dłoń – czyli tak jak mówię – prędkość plus wyskok. Teraz odnoszę wrażenie, że nie zawsze wie, gdzie poleci ta piłka, ale z czasem zacznie nad nią panować w stu procentach
.
Krzysztof Ignaczak, libero polskiej reprezentacji:
– Jak serwuje Mariusz? Zapraszam na trening (śmiech), każdy może się przekonać. Piłka uderzana jest z wysokiego pułapu, płasko i bez rotacji – to piekielnie trudny serwis, bo nie możesz przewidzieć, gdzie poleci. Zmienia kierunek w ostatniej chwili. Normalnie po zagrywce piłka leci taką parabolą, a tutaj niestety nie. Po odbiorze takiej piłki mogą boleć ręce. Mnie już nie bolą, przyzwyczaiłem się
.
Sebastian Świderski, przyjmujący polskiej reprezentacji:
– To jeden z najlepiej serwujących siatkarzy na świecie. Jak jest w formie, trudno go zatrzymać. Szybkość i siła – to charakteryzuje jego zagrywkę. Na dodatek po jego uderzeniu piłka nie ma rotacji. Nieraz stałem po drugiej stronie siatki i musiałem odbierać „jego” piłki. Najważniejsze, aby w ogóle je „wyłapać” przed siebie i wysoko, aby można było wyprowadzić po nich jakąś akcję
.
źródło: Super Express