Wojciech Bogusz ostatnie cztery lata spędził w Częstochowie. Mimo że był rezerwowym w II ligowym Delic-Polu Norwid, na brak ofert nie narzeka. Specjalnie dla czytelników „Strefy Siatkówki” znalazł chwilkę, aby porozmawiać.
Gdzie zagrasz w najbliższym sezonie?
– Sezon transferowy jeszcze nie dobiegł do końca. Mam kilka propozycji z klubów 2. ligowych, jednak jak każdy siatkarz, chciałbym spróbować swoich sił na parkietach ekstraklasy. Chcę się rozwijać i grać coraz lepiej. Siatkówka jest moim priorytetem i będę walczył do samego końca. Dostałem jedną propozycję z klubu pierwszoligowego, ale nie chce o niej mówić. Lepiej nie zapeszać. Dopiero kiedy będzie wszystko jasne i pewne, będę mógł się pochwalić.
Rozumiem. Jednak gdzie jest najbardziej realna szansa?
– Najbardziej realną szansę jak na razie mam w dwóch klubach 2. ligowych. Jeszcze żadnej umowy nie podpisałem, ponieważ chcę powalczyć o ekstraklasę.
Kiedy zapadnie ostateczna decyzja?
– Ostateczna decyzja, który klub będę reprezentował w nadchodzącym sezonie, mam nadzieję, że zapadnie pod koniec przyszłego tygodnia.
Masz sporo ofert, ale w Delic-Polu byłeś rezerwowym. Jak to wytłumaczysz?
– Tak, zgadza się byłem rezerwowym, chociaż trener Gościniak dawał mi szanse pogrania. Często zdarzało się, że wchodziłem w trudnych momentach i potrafiłem pociągnąć grę. Może dzięki temu dostałem tyle różnych ofert…
Dlaczego akurat Norwid? Nie jest Ci żal opuszczać klubu?
– Dlaczego Norwid? Na tą decyzję raczej nie miałem wpływu. To była decyzja mojego taty, ja tylko wyraziłem aprobatę. Byłem za młody na podejmowanie samodzielnych decyzji. Miałem w sumie dopiero 14 lat. Myślę, że pobyt w Częstochowie wyszedł mi na dobre. Wiele się tam nauczyłem, miałem bardzo dobrych trenerów. Przyzwyczaiłem się do tego klubu i na pewno nie raz odwiedzę swoich kolegów z byłej drużyny.
Twój ojciec jest trenerem. To pomaga czy przeszkadza?
– Gdyby nie mój Tato nie grałbym w siatkowe. To on mnie namówił do trenowania i wysłał na pierwszy trening. Zawsze był przy mnie. Przychodził na każdy trening i na każdy mecz kiedy jeszcze trenowałem w moim pierwszym klubie T.S. Hejnał Kęty. Nawet teraz, w miarę możliwości, stara się być na moich meczach i wspierać mnie z trybun.
Zawsze chciałeś być rozgrywającym? Kto jest Twoim wzorem do naśladowania?
– To że zostałem rozgrywającym było spowodowane tym, że zawsze byłem najmłodszy i najniższy, tak jest do dzisiaj (śmiech). Cieszę się, że jestem rozgrywającym i że tak mnie pokierował ojciec. Na innej pozycji nie miałbym szans z takim wzrostem. Nie mam swojego idola. Kiedyś nim był Mauricio Lima jak jeszcze grał w reprezentacji Brazylii. Teraz mam kilku rozgrywających, od których uważam, że można się wiele nauczyć poprzez samą obserwację ich gry, a są nimi: Paweł Woicki, Ricardo Garcia, Vadim Khamuttskikh.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
– Dziękuję również.
* Rozmawiała Magdalena Rzepka
źródło: inf. własna