Działacze bydgoskiej Delecty przed sezonem głośno mówili, że celem zespołu jest pozostanie w Polskiej Lidze Siatkówki. Istotnie, cel udało się zrealizować, choć nie zabrakło podczas sezonu wzlotów i upadków. Końcówka jednak była dla bydgoszczan szczęśliwa.
Delecta rozpoczęła sezon od trzech porażek, które jednak nikogo specjalnie nie zdziwiły, bowiem bydgoszczanie grali z zespołami silniejszymi od siebie. Jednak już w czwartej kolejce zwycięstwo na własnym parkiecie z Politechniką Warszawską okrzyknięto sporym sukcesem, bowiem siatkarze ze stolicy wówczas jeszcze uchodzili za zespół bardzo mocny. Jednak kolejne cztery porażki, w tym z uważanymi za rywali w walce o utrzymanie Gwardią Wrocław i Jadarem Radom, przelały szalę goryczy działaczy.
W trybie pilnym sprowadzony został do zespół Stanisław Pieczonka, który kilka dni wcześniej rozstał się z Jokerem Piła. Bydgoszczanie jednak odnosili kolejne porażki i wszystko wskazywało na to, że nie zdołają awansować do czołowej ósemki. Od Delecty gorsza była tylko Gwardia Wrocław. W 12. kolejce siatkarze Wiesława Popika dość niespodziewanie pokonali jednak AZS Częstochowa, następnie wywieźli punkt z Warszawy i pokonali na własnym parkiecie Gwardię. Ósme miejsce znów było w zasięgu możliwości, a kibice zaczęli wierzyć w utrzymanie zespołu w PLS, tym bardziej, że w kolejnym meczu Delecta wygrała w Rzeszowie z przeżywającą kryzys Resovią. Po wygranej z Jadarem w przedostatniej kolejce rundy zasadniczej bydgoszczanie zajmowali 8. miejsce w tabeli mając punkt przewagi nad Politechniką Warszawską. Wszystko miało rozstrzygnąć się w ostatniej kolejce. Delecta przegrała w Bełchatowie 1:3, a warszawianie wygrali za 2 punkty w Radomiu i jasne już było, że bydgoszczanie będą walczyć o utrzymanie z Gwardią.
Działacze powstrzymali się od nerwowych ruchów i pozwolili drużynie przygotowywać się do meczów o utrzymanie. Delecta pewnie wygrała wszystkie cztery spotkania i czekała na przeciwnika w barażach – drugi zespół I ligi, którym okazał się pilski Joker. Trener Wieslaw Popik narzekał na zbyt długie przerwy między meczami. – Ten, kto ułożył tak terminarz powinien dostać Nagrodę Nobla
– nie bez powodów narzekał. – Kiedy inni zakładają kąpielówki i idą na plażę, my musimy trenować
.
Ostatni mecz rundy zasadniczej w Polskiej Lidze Siatkówki (ze Skrą Bełchatów) bydgoski zespół rozegrał 24 marca. Play-off z Gwardią Wrocław rozpoczął dopiero 19 kwietnia i choć rozegrał tylko cztery (wygrane) spotkania, skończył rywalizację 5 maja. I znów przez miesiąc czekał na zakończenie spotkań w I lidze pomiędzy Płomieniem Sosnowiec a Jokerem Piła (ostatni odbył się 24 maja). Baraże z Jokerem były zapowiadane jako rewanż za mecze sprzed roku, po których to właśnie bydgoszczanie koszem Jokera awansowali do PLS. Rewanżu jednak nie było, bowiem znów górą byli podopieczni Wiesława Popika, a ostatni mecz rozgrywali już wiedząc, że zawodnicy przeciwnika rozmawiają z Inotelem Poznań, który zamierza wykupić miejsce w I lidze od pilskiego klubu. Trzy mecze wystarczyły, by Delecta utrzymała się w Polskiej Lidze Siatkówki i cel założony przed sezonem został osiągnięty.
– Cały sezon był bardzo trudny. Gdybyśmy od początku dysponowaliśmy takim składem, jak w 2 rundzie, to obyłoby się pewnie bez baraży Mam nadzieję, że działacze wyciągną z tego wnioski
– mówił po ostatnim spotkaniu z Jokerem Tomasz Borczyński.
Pierwsze skrzypce w zespole Delecty stanowili Krzysztof Janczak, Adam Nowik oraz Krzysztof Kocik. Dwóch ostatnich już pożegnało się z bydgoskim klubem, co może sugerować, iż poziom budżetu Delecty nie będzie w kolejnym sezonie zbyt wysoki. Nie wypalił transfer słowackiego przyjmującego Mostostalu, Stanislava Vartovnika, który spisywał się poniżej oczekiwań. Niezbyt często dostawał szansę pokazania swoich umiejętności pozyskany z Bzury Ozorków Kamil Kacprzak.
Bydgoscy działacze już robią przymiarki do kolejnych rozgrywek. – Przede wszystkim musimy się utrzymać. To jest najważniejsze. Istotna jest też sprawa budżetu. Trudno rozmawiać z zawodnikami, nie mając pewności, ile można wydać
– mówi Marek Kazimierczak, dyrektor spółki. Cóż, może w kolejnym sezonie znów ktoś okaże się słabszy?
źródło: inf. własna