Dziesięć zwycięstw z rzędu na koncie Polaków w Lidze Światowej. Bój siatkarzy w Bułgarii zakończony sukcesem. Wicemistrzowie świata wciąż są niepokonani. Bułgarom nie udał się rewanż za mistrzostwa w Japonii i dwa razy zostali rozbici na własnym terenie.
Okoliczności meczów w Warnie były jak zwykle mocno nietypowe… Na zewnątrz 40 stopni, upały nienotowane nawet w Bułgarii, a w warneńskim Pałacu Kultury i Sportu 7 tysięcy ludzi, zajęte miejsca stojące i niedziałająca klimatyzacja. Na dodatek nieprzyjazna publiczność, która powstrzymywała się od gwizdów tylko przy polskim hymnie.
„Winiar” miał dość
Ale o dziwo temperatura najbardziej zaszkodziła… gospodarzom. Dawno nie widzieliśmy tylu niewymuszonych błędów w wykonaniu Bułgarów. Nam kompletnie nie wyszedł tylko jeden set w drugim meczu. Wybitne rozegranie Pawła Zagumnego i rewelacyjny blok dobiły przeciwnika.
Parkiet ciągle wycierano, stał się niebezpiecznie śliski, a wyczerpani siatkarze walczyli resztkami sił. Nawet najrówniej grający zawodnik reprezentacji Polski Michał Winiarski (24 l.) już w sobotę wyraźnie miał dość gry.
Nasz podstawowy przyjmujący nabawił się skurczów i narzekał na ból w kolanie. W niedzielę trener Raul Lozano dał mu wreszcie odpocząć po tym, jak Michał zaczął się uskarżać na naciągnięcie mięśnia łydki.
– Po tylu meczach ma prawo boleć
– przyznał twardy „Winiar”. – Jest taka duchota, że czułem się na parkiecie jak po wyjściu spod prysznica
.
Anioł zagłady
Zupełnie nie pomogła Bułgarom obecność na trybunach prezydenta kraju Georgi Parwanowa. Kiedy w sobotę szybko okazało się, że miejscowi nie wygrają, towarzyszący prezydentowi burmistrz Warny Kirył Jordanow zauważył, jak Parwanow ze zdenerwowania wściekle stuka rękami w bandę.
Przed pierwszym meczem kapitan Bułgarów Plamen Konstantinow przyznał, że prezydent ma być dobrym aniołem gospodarzy. – Czytaliśmy, że prezydent kazał im wygrać
– mówił Piotr Gruszka. – No i dobrze, że tak się nie stało
– skwitował nasz kapitan.
Z przyjemnością patrzyłem na oba mecze z Bułgarami. Gramy regularnie, niejednostronnie, z dobrą obroną, kończymy kontrataki… To jest już bardzo dojrzała drużyna. Mogą jej się zdarzyć przestoje jak w III secie drugiego meczu, ale to jest skutek zmęczenia. Tych 3-tygodniowych podróży, zmian klimatu i czasu. Po chwili jednak wszystko zaskakuje na swoje miejsce, wraca świetny blok Plińskiego z Gumą, kapitalna gra w obronie Gacka. Tak, to była zmęczona, ale bardzo dobra drużyna
– powiedział Edward Skorek
źródło: Super Express