- Ci zawodnicy, którzy wygrali dwukrotnie z Bułgarami pokazali, że są prawdziwymi profesjonalistami i zasługują na to, żeby dopingowali ich wspaniali polscy kibice - mówi Łukasz Kadziewicz.
Dużo w dzisiejszym meczu nie grałeś, ale w najważniejszym momentach swoje ręce przyłożyłeś tam, gdzie było trzeba.
Łukasz Kadziewicz : – Cała zasługa w dłoniach i głowach moich kolegów z drużyny. Ja do Warny przyjechałem bardziej jako turysta. Jednak udało mi się troszeczkę pomóc zespołowi. Ci zawodnicy, którzy wygrali dwukrotnie z Bułgarami mimo trwającej już trzy tygodnie podróży po świecie pokazali, że są prawdziwymi profesjonalistami i zasługują na to, żeby dopingowali ich wspaniali polscy kibice.
Niedzielny mecz z Bułgarami był znów bardzo trudny dla naszego zespołu. Raz jeszcze potrafiliśmy przetrwać trudne chwile i rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Skąd bierze się ta siła polskiej reprezentacji?
– Po Mistrzostwach Świata w Japonii przeszliśmy chyba ogromną metamorfozę. Czujemy się mocni, silni, bez względu na to kto gra. Jesteśmy mocno zdeterminowani i cieszymy się, że wygraliśmy już dziesięć meczów z rzędu.
Aż strach pomyśleć, jak będziecie grać, gdy przyjdzie szczyt formy. A pierwszy ma przyjść już na turniej finałowy Ligi Światowej.
– Podobno tak ma być. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało. To jest tylko sport, kiedyś musimy się "zaciąć" i oby to nie nastąpiło w Katowicach. Bądźmy dobrej myśli, ciężko trenujemy i wierzymy w swoje umiejętności.
Wracasz do wysokiej formy?
– Jeszcze trochę będę musiał na tę najwyższą formę poczekać. Te dziesięć dni wolnego, które dostałem od trenera, dosyć mocno mnie "przydusiło". Zamiast być wypoczętym jestem jakiś nieswój.
Rozmawiał – Tomasz Swędrowski (Polsat Sport)
źródło: Polsat Sport, wp.pl