Poznańskie akademiczki kończą sezon w LSK, w opłakanym stylu. Najpierw odrabiały pańszczyznę w ostatnim spotkaniu fazy zasadniczej z ekipą Muszynianki, a w sobotę chyba jeszcze gorzej wypadły w derbowej konfrontacji z Farmutilem.
– Im wszystko wychodziło, a nam nic i nie warto się nawet nad tym rozwodzić
– tak skomentowała przebieg wydarzeń w hali przy ul. Chwiałkowskiego kapitan IDM, Irina Archangielska.
Nie chciały nocować
Rzeczywiście gra miejscowej drużyny wołała o pomstę do nieba, ale też trzeba sprawiedliwie przyznać, że rywalki zagrały na dobrym poziomie i ani przez moment nie pozwoliły rozwinąć im skrzydeł. – Wynik mówi sam za siebie. Dlaczego mecz był tak jednostronny? Może dlatego, że bardzo zależało nam, by nie zostać na noc w Poznaniu
– żartowała skrzydłowa Farmutilu, Anita Chojnacka.
W pierwszej partii ciekawiej niż na parkiecie było na trybunach. Pilski fan club tym razem usiadł bardzo blisko poznańskiego, więc walka na głosy od początku rozgorzała na całego. W miarę upływu czasu sympatycy IDM tracili motywację do bicia w bębny, ale trudno się dziwić, skoro ich ulubienice przegrywały w żałosnym stylu.
Zarząd na majówce
W drugiej partii działo się to, co w pierwszej, czyli pilanki gromiły gospodynie, którym nie pomagały czasy, zmiany i błędy rozluźnionych przeciwniczek. Może akademiczki potrzebowały dodatkowej presji, ale tym razem nie mogły na nią liczyć, bo zarząd IDM wyjechał na majówkę…
W ostatnim secie od stanu 3:10 trener Wojciech Lalek stracił nadzieję, że dotrze do swoich podopiecznych i usiadł na krześle, co praktycznie nigdy mu się nie zdarza. Potem była jeszcze krótka dekoncentracja gości przy zagrywce Anny Dybizbańskiej, ale i tak poznańscy fani przyjęli z ulgą kończący mecz atak Iriny Starzyńskiej. Teraz Farmutil zagra o finał, a IDM o miejsca 5-8.
źródło: Głos Wielkopolski, naszemiasto.pl