W minionym tygodniu Muszynianka Fakro Muszyna rozegrała swój kolejny mecz w Lidze Mistrzyń. Tym razem „Mineralne” udały się do Stambułu, gdzie ich rywalem był Vakifbank Günes. Okazuje się, że w Turcji mistrzynie Polski nienajlepiej zostały przyjęte przez organizatorów.
Zagraniczne zespoły przyjmowane są w Muszynie z największymi honorami w luksusowym czterogwiazdkowym, oddalonym zgodnie z wymogami CEV o 30 minut jazdy samochodem od hali „Mineralanych”. Dlaczego więc dojazd z hotelu na salę w Stambule zajmował aż godzinę dłużej? Dzięki temu w dzień meczu cała ekipa Muszynianki Fakro spędziła w autobusie siedem godzin. I kolejne pytanie – dlaczego na obiad przed meczem zespołowi mistrzyń Polski zaserwowano tylko… zupę?
Wtorkowy wieczorny trening zespół musiał przeprowadzić na malutkiej sali, gdyż z jakichś powodów organizator nie zapewnił dojazdu do tej właściwej, na której miał być rozgrywany mecz. Na hali przed meczem brakło nawet polskiej flagi, ale po interwencji trenera Muszynianki Fakro w końcu została zawieszona.
Szczególnie zaskakujące jest zachowanie izraelskiego superwizora. W Muszynie wszystko było sprawdzane ze szwajcarską dokładnością, nawet kolejność naklejek na jednej z tablic, aby wszystko zgadzało się z wzorami CEV. Superwizor w Turcji zignorował te wszystkie fakty, a na skargi zespołu odnośnie transportu i zakwaterowania tylko wzruszał ramionami.
Trener Centrostalu Bydgoszcz, Piotr Makowski, zdążył już ostrzec Bogdana Serwińskiego, że do Moskwy warto wziąć sobie własne jedzenie, bo zapewne znów zagoszczą w trzygwiazdkowym hoteliku, w którym wyżywienie będzie śmieszne, a ceny jedzenia na mieście będą wręcz absurdalne.
Na podniesienie ciśnienia wśród działaczy i zawodniczek z Muszyny, wpłynął z całą pewnością incydent z bagażami, nie wspominając już o złej sytuacji zdrowotnej, która od niedzielnego meczu z Winiarami prześladuje aż do dzisiaj zespół z Muszyny. Oczywiście o panujący na lotnisku w Mediolanie chaos, rozgardiasz i bałagan nie można obwiniać Turków, jednak o niedociągnięcia na pewno.
Zaginione bagaże odnalazły się na lotnisku już o 10:00 w dniu meczu, ale nie tylko nie poinformowano o tym działaczy z Muszynianki Fakro, ale również nikt nie raczył tych bagaży przywieźć i dlatego „Mineralne” musiały zagrać w koszulkach z nie swoimi nazwiskami i numerami. Bagaże zostały przywiezione dopiero w nocy.
źródło: inf. własna, mksmuszynianka.pl