- W półfinałowym spotkaniu mistrzostw świata juniorów, zagraliśmy z drużyną Bułgarii, a droga wcześniejsza była podobna do tej, jaką nasza drużyna miała w Japonii - twierdzi Grzegorz Ryś.
Obecny trener reprezentacji Egiptu, w 2003 roku prowadził polski zespół, który w Teheranie zdobył złoty medal. – W ćwierćfinale pokonaliśmy Serbię 3:1. Na środku u rywali grał m.in. Bielica, a na libero Samardzic
Półfinał z Bułgarią rozpoczął się dla Polski fatalnie. Rywale wygrali pierwszego seta, a w drugim prowadzili kilkoma punktami. Zdecydowałem się na cztery zmiany i wprowadziłem do gry Woickiego, Olejniczaka, Możdżonka i Wlazłego
– wspomina Grzegorz Ryś. – W końcówce było 24:21 dla Bułgarii. U nas pod siatką stali Winiarski, Wlazły i Możdżonek. Trzy razy zablokowali Kazijskiego. Wygraliśmy tego seta 26:24 i potem to już my dyktowaliśmy warunki. W finale Polska pewnie pokonała Brazylię i zdobyła mistrzostwo świata.
Wlazły w spotkaniu z Bułgarią od momentu wejścia skończył trzynaście na czternaście zagranych do niego piłek. To jest rzadko spotykany wyczyn w siatkówce.
Jak zagrać jutro z Bułgarią, żeby Winiarski z Wlazłym ponownie znaleźli się w finale mistrzostw świata? Myślę, że szansy trzeba szukać w przyjęciu rywali
– mówi trener Ryś. – Oni bardzo nie lubią skrótów serwisowych, takich piłek pod nogi. Jestem pewien, że nasi trenerzy wymyślą patent na rywali.
źródło: pls.pl