Sauna, siłownia, masaże, cisza nocna o 22. oraz treningi, treningi, jeszcze raz treningi. We wtorek siatkarki Pronar-ZETO AZS Białystok zakończyły obóz w Wilkasach. Mimo bardzo ciężkiej pracy wszystkim akademiczkom dopisywały humory.
Uśmiech nie schodził z twarzy także szkoleniowcowi podlaskiej drużyny – Czesławowi Tobolskiemu. – Mieliśmy świetne warunki do pracy. Wyżywienie i zakwaterowanie na najwyższym poziomie. Nowoczesna hala do treningów. Dziewczyny same rwały się do treningów. Płaczu w nocy nie słyszałem, więc chyba nie było zbyt ciężko
– żartuje Tobolski.
Masażysta – cudotwórca
Siatkarki oprócz zajęć na sali gimnastycznej mogły korzystać także z sauny i siłowni. W każdej chwili ulgę obolałym ciałom przynosił masażysta Piotr Bitdorf. – To przyjemna, ale bardzo ciężka praca. Czasami brakuje mi już sił
– mówi Bitdorf, który mimo zmęczenia cierpliwie wypełniał swoje obowiązki.
Dziewczyny doceniają jego pracę. Przyznają, że nie wyobrażają sobie, żeby Piotrka zabrakło w zespole. – Jego ręce działają cuda. To najprzyjemniejszy moment każdego dnia
– mówi zrelaksowana środkowa Pronar-ZETO Katarzyna Kalinowska.
Dobrą atmosferę w drużynie poczuły już nowe zawodniczki akademickiej ekipy: Olga Palczewska i Elena Hendzel. – Dziewczyny są bardzo przyjacielskie. Przyjęły nas jak członków rodziny
– mówi Elena. – Mamy dopiero 21 lat i jest to dla nas pierwszy wyjazd do zagranicznego klubu. Już teraz jednak widzę, że nie będziemy zbytnio tęsknić za domem
– dodaje Olga.
W szybką aklimatyzację Białorusinek wierzy także Tobolski. – Wschód to wschód. Na pewno znajdą z nami wspólny język
– mówi trener. – Jeszcze będziemy mieli z ich gry dużo radości. Może nie w tym, ale w kolejnych sezonach powinny być gwiazdami ligi. Już nieźle „wymiatały” podczas turnieju w Baranowiczach
– dodaje.
Kapitan na straży
Na zakończenie każdego dnia na siatkarki czekała pyszna kolacja. – Wszystko jest dopasowane do naszej diety. Mało kalorii, ale dużo smaku
– zachwala Iwona Gosko. – Proszę bardzo, dostałyśmy nawet żółty ser i ciastko ryżowe
– cieszy się skrzydłowa Pronar-ZETO.
Około godz. 22 w hotelu w Wilkasach obowiązywała już cisza nocna. Na korytarzu został tylko trener, który spokojnie tłumaczył coś libero Magdalenie Saad, i Joanna Szeszko, kapitan zespołu. – Taka jest moja rola. Muszę trochę pilnować dziewczyny. Gdy słyszę, że już grzecznie śpią, sama kładę się do łóżka. Muszą się przecież słuchać swojego kapitana
– mówi uśmiechnięta Szeszko.
źródło: poranny.pl