Drużyna warszawskiego AWF-u nadal jest katem, który regularnie karci WSAP Białystok. W ciągu roku ekipy te spotkały się siódmy raz. I „siódemka” nie była szczęśliwa dla wsapianek. Zwyciężył natomiast Pronar, chociaż nie była to łatwa przeprawa.
Podobnie jak w poprzednich sześciu konfrontacjach, białostoczanki poległy. I to sromotnie. W stolicy zagrały beznadziejnie.
– To nawet zbyt delikatne określenie
– mówi trener WSAP-u Artur Sakowicz. – Jedyne usprawiedliwienie takiej postawy to braki kadrowe i przeziębienie większości grających dziewczyn. Już w drugim secie mój zespół praktycznie „siadł” fizycznie
.
Choroby lub sprawy rodzinne zatrzymały w Białymstoku trzy siatkarki: Katarzynę Piwko, Agnieszkę Chajęcką i Aleksandrę Olesiuk. To bardzo duże osłabienie. Te zawodniczki, które zagrały w Warszawie w większości nie czuły się najlepiej. Z wiceliderkami tabeli walczyły tylko do połowy pierwszego seta. Potem dały straszną plamę. Dziewięć punktów zdobytych w drugim secie mówi same za siebie.
– Potem dziewczyny trochę ochłonęły i w trzeciej partii jeszcze powalczyły. Ale nic z tego nie wyszło. Co gorsze, sam AWF zagrał słabo, a my nie byliśmy w stanie mu się przeciwstawić
– mówi Artur Sakowicz. – Teraz pozostaje nam patrzeć w przyszłość. Czeka nas walka o utrzymanie i wcale nie będzie łatwo. Tym bardziej, że spora część mojego zespołu pracuje i nie może regularnie trenować.
AZS AWF Warszawa – WSAP AZS Białystok 3:0 (25:18, 25:9, 25:17)
Noworoczna forma siatkarek Pronaru mocno rozczarowała. Ale niech sobie grają brzydko, oby zwyciężały. Tak jak w sobotę zrobiły to w meczu z Politechniką Radomską.
Kiepskie przyjęcie zagrywki, brak soczystych ataków sprawiły, że solidne radomianki długo prowadziły w pierwszym secie. A jeszcze dłużej, bo do końca trzeciej partii, sprawiały akademiczkom sporo kłopotów.
Ze wszystkiego gospodynie wyszły obronną ręką. W pierwszym secie wzięły się do pracy przy stanie 17:20. Zdobyły cztery punkty z rzędu, a świetną robotę pod siatką wykonywała Marta Kulik. Reszty dopełniły same przeciwniczki. Przy stanie 24:23 Patrycja Kucharska zaserwowała daleko w aut.
Nieraz bywało, że po słabym początku białostocki express w kolejnych setach przyspieszał. Ale nie w sobotę. Druga partia w wykonaniu podopiecznych Czesława Tobolskiego była równie słaba. I choć Justyna Sachmacińska robiła co mogła w ataku, tym razem nie udało się w końcówce odrobić strat.
W trzecim secie zaczęło się robić niebezpiecznie. Dopiero w połowie tej odsłony akademiczki uświadomiły sobie chyba, że mogą głupio stracić punkty. Wyszły na prowadzenie 19:17, ale zaraz autowe ataki Sachmacińskiej i Joanny Szeszko sprawiły, że był remis. Na szczęście na krótko. Końcówkę tej partii gospodynie rozegrały na swoim normalnym poziomie i pewnie wygrały do 20.
Kilkanaście w minut później było po meczu. Radomianki zdobyły pierwsze trzy punkty w czwartym secie, ale potem z piłki na piłkę oddawały pole, mimo że Pronar nadal nie imponował. Białostoczanki, głównie Katarzyna Kalinowska, kilka razy efektownie zagrały blokiem. Gdy Sachmacińska zdobyła punkt serwisem na 16:12, a po chwili Kulik założyła „czapę” Iwonie Lachowskiej, z radomskiego zespołu zupełnie uszło powietrze. Spotkanie zakończyła „Sachma” ładnym atakiem w koniec boiska.
AZS Zeto Białystok – AZS Politechnika Radom 3:1 (25:23, 22:25, 25:20, 25:18)
AZS POLITECHNIKA: Dobosz, A. Majkusiak, I. Lachowska, K. Jaroszek, J. Majkusiak, I. Jaroszek, Kiraga (libero) oraz Kucharska.
autor: Miłosz Karbowski
Zobacz również:
źródło: Gazeta Współczesna