- Chciałyśmy wygrać trzecią partię i kto wie, jak wtedy potoczyłyby się losy tego spotkania. Holenderki zachowały jednak zimną krew, dowiozły to zwycięstwo do samego końca. - powiedziała po ostatnim meczu grupowym reprezentacyjna przyjmująca Anna Witczak.
Zagubione, zdeprymowane, przestraszone?
– Holenderki postawiły bardzo wysoko poprzeczkę. Miałyśmy sporo problemów z przyjęciem zagrywki i wyprowadzeniem ładnego ataku. Rywalki potwierdziły, że są utytułowanym, bardzo dobrym zespołem, grającym niezmiennie w jednym składzie od dłuższego czasu. My jesteśmy natomiast zlepkiem nowości. Ale nie ma co się tłumaczyć, bo w wielu elementach spisałyśmy się znacznie gorzej, niż ostatnio.
Martwi porażka w pierwszych dwóch setach, bo Holenderki wygrały zdecydowanie. W trzecim toczyłyście z nimi równorzędną walkę, ale to mogło być spowodowane tym, że rywalki już trochę odpuściły.
– Wierzyłyśmy, że uda nam się podnieść. Chciałyśmy wygrać trzecią partię i kto wie, jak wtedy potoczyłyby się losy tego spotkania. Holenderki zachowały jednak zimną krew, dowiozły to zwycięstwo do samego końca. My natomiast musimy poprawić swoją grę.
Żeby wejść do strefy medalowej, musicie wygrać wszystkie następne mecze.
– Zgadza się. Być może, jak będziemy grały z nożem na gardle, to wynik będzie lepszy. Teraz, jeszcze przed meczem z Holandią, nasz awans do kolejnej fazy był już pewny. Nie zlekceważyłyśmy rywalek, wiedziałyśmy, że to świetny zespół, który na dzień dzisiejszy jest od nas lepszy.
Wysłuchał: Piotr Tomasik
źródło: sport.wp.pl