- Jedziemy do Turcji pełni wiary we własne możliwości. Wiemy, że możemy dobrze grać i osiągnąć dobry wynik - stwierdził przed wylotem na zaczynające się w czwartek mistrzostwa Europy Piotr Gruszka. Wieloletni kapitan kadry marzy oczywiście o medalu.
Medalu, na który przez niemal piętnaście lat wspaniałej reprezentacyjnej kariery zasłużył jak mało kto.
Kadrę bez Gruszki trudno sobie wyobrazić. Zaczynał grać w biało-czerwonej koszulce krótko po swoich osiemnastych urodzinach, gdy w 1995 powołał go na mistrzostwa Europy Wiktor Krebok. Teraz skończył już 32 lata i z młodego chłopaka o wspaniałych warunkach fizycznych i wielkim talencie stał się zawodnikiem, którego spokój i doświadczenie ma najbardziej pomóc znacznie młodszym kolegom w Izmirze. A że gra na kluczowej pozycji atakującego, można śmiało powiedzieć, że to od jego dyspozycji zależeć mogą losy kadry. To on może poprowadzić reprezentację do czołowych lokat.
Już rok po swoim debiucie w reprezentacji Gruszka był czołowym zawodnikiem kadry, a podczas kwalifikacyjnego turnieju do Igrzysk Olimpijskich w greckim Patras przyznano mu tytuł najlepszego atakującego i punktującego. Przygoda w Atlancie w 1996 roku nie była udana, ale Gruszka powetował sobie przynajmniej częściowo to olimpijskie niepowodzenie i rok później stanął wraz z kolegami z „Pokolenia 77" na najwyższym stopniu podium mistrzostw świata juniorów.
– „Nastoletni gigant z Polski atakuje" – tak wtedy o mnie pisała prasa – wspomina z uśmiechem zawodnik, który w kadrze gra już 12 lat. I to praktycznie bez przerwy, bo jedynymi imprezami, które opuścił, były tegoroczna Liga Światowa i ostatnie mistrzostwa Europy. (…)
Pod nieobecność kontuzjowanego Mariusza Wlazłego Gruszka stał się – nie pierwszy już raz – niezastąpiony.
Więcej w „Przeglądzie Sportowym"
Autorem tekstu jest Żelisław Żyżyński
źródło: sports.pl