- Na szczęście my jako drużyna minimalnie górowaliśmy nad Serbami - powiedział dla "Przeglądu Sportowego" Murilo Endres. Brazylijczycy chcą pokonać rekord Włochów i także za rok stanąć na najwyższym stopniu podium.
Przegląd Sportowy: Był pan bohaterem tie-breaka i w kluczowym momencie dzięki zagrywce odmienił pan losy meczu. Wygraliście po raz ósmy Ligę Światową.
Murilo Endres: – Zwycięstwo w finale z Serbią 3:2 jest zasługą całej naszej drużyny. Wychodząc na zagrywkę pomyślałem sobie w duchu co jestem w stanie zrobić i że tonie jest wcale takie trudne. Ta taktyka, nazwałbym ją spokoju, w całości się sprawdziła. Dokładnie wiedziałem, co chcę zrobić i po prostu wykonałem to na boisku.
Finałowy mecz był niezwykle zacięty i pełen dramaturgii. Do tego jeszcze te pełne, ponad 20-tysięczne trybuny…
– Faktycznie, kibice zobaczyli dużo walki. Serbia była dla nas bardzo mocnym przeciwnikiem. Myślę, że Ivan Miljković zagrał przeciwko nam jeden ze swoich najlepszych meczów w karierze. Ciężko było nam go powstrzymać, mimo że do niego kierowano większość piłek i ogółem atakował ponad 50 razy. Oczywiście my staraliśmy się go blokować lub przynajmniej dotykać piłek w bloku, żeby można je było później podbić. Jednak to nie było łatwe. Moim zdaniem on jest najlepszym atakującym na świecie i należą mu się słowa uznania za to spotkanie. Na szczęście my jako drużyna minimalnie górowaliśmy nad Serbami. (..)
Po zwycięstwie w Belgradzie dogoniliście Włochów w liczbie wygranych LŚ. Macie 8 triumfów w turniejach finałowych.
– Od naszego pierwszego zwycięstwa w 2001 r., kiedy w następnych latach zdobywaliśmy kolejne trofea myśleliśmy, że fajnie byłoby doścignąć Włochów i wyrównać ich rekord. Za rok będziemy chcieli ich prześcignąć.
* więcej w Przeglądzie Sportowym
* Rozmawiał w Belgradzie Rafał Myśliwiec
źródło: sports.pl